Jack Garratt prezentuje nowy album „Love, Death & Dancing”. Za produkcję odpowiada Garratt we współpracy z Jacknife Lee oraz Jamesem Flanniganem.
Popowe hymny, rytmicznie odważne – Q Magazine ****
Świeże poczucie inwencji i oryginalności… Rozbija brzmieniową jednorodność współczesnego popu – The Guardian ****
Artysta wspomina: „Byłem w momencie, w którym teoretycznie wszystko powinno się zgadzać. Mam 24, 25 lat, mój album nie tylko się sprzedał, ale sprzedał się świetnie, na całym świecie, wyprzedawały się koncerty, dostawałem te wszystkie wyróżnienia i nagrody – powinienem czuć się co najmniej komfortowo. Ale zamiast tego byłem przerażony i samotny, desperacko potrzebowałem uczucia. Uświadomiłem sobie, że rzekome filary są bardzo niestabilne. Nie były prawdziwe”.
Zaraz po ostatnim przystanku trasy w Brighton, Jack i jego wówczas narzeczona Sarah, polecieli do Chicago, by pobyć trochę z jej rodziną. Nie był to jednak oczekiwany azyl: „Pamiętam, że wszedłem do domu i nagle poczułem się jak sparaliżowany. Czułem pustkę i zagubienie. Mamy takie same tatuaże z łyżkami teraz, właśnie z powodu wydarzeń tamtego dnia. Wszedłem do kuchni, by zjeść płatki i nie miałem pojęcia, gdzie są sztućce. To może zabrzmi dziwnie, ale poczułam się wtedy tak samotnie, a byłem przecież w miejscu, w którym powinienem czuć wyłącznie bezpieczeństwo. I to wiele mówiło o tym, co się wydarzy przez następne dwa i pół roku.
Przerwa świąteczna w Nowym Jorku dwa lata temu, wycieczka, która jest marzeniem wielu osób, stała się katalizatorem do brutalnego otrzeźwienia: „Jakimś sposobem, w środku całej tej radosnej atmosfery – poszliśmy do kina, na nagranie „Saturday Night Live”, było cudownie, wszystko to chciałem zrobić od dawna, z kobietą, którą kocham – przyszło do mnie przytłaczające uczucie. Mimo otaczającego mnie szczęścia, jakaś dziwna strzała smutku była w stanie dotrzeć i uderzyć mnie prosto między oczy. W tamtej chwili nie czułem w ogóle miłości do samego siebie. Wyłącznie nienawiść”.
Jak to często bywa w przypadku artystów (to okropne, lecz tak się dzieje), to ciężkie doświadczenie dało Jackowi inspirację do napisania nowej piosenki. Konkretnie „She Will Lay My Body On The Stone”, jeden z tych momentów na „Love, Death & Dancing”, w którym myślisz: nikt nigdy nie mówi czegoś takiego. Garatt pracował nad krążkiem z dwoma producentami: Jacknife Lee oraz Jamesem Flanniganem. Obaj wyprodukowali po połowie płyty. Jak mówi artysta: „Byli nieocenieni w przywracaniu mi wiary w siebie. Jacknife podszedł do mnie z pozycji szacunku. Lubił „Phase” i był otwarty na różne problemy związane z tą płytą”.