Czasem w życiu robi się zbyt spokojnie i monotonnie. Wtedy zwykle pojawia się jakieś dziwne mrowienie, lekka niewygoda – znak, że pora najbliższy wolny dzień wykorzystać na spontaniczną koncertową przygodę. Właśnie w ten sposób trafiłam do Korzystna. Nieduża miejscowość otoczona polami, gdzie naprawdę można usłyszeć ciszę – co stanowi ogromny kontrast z o wiele bardziej turystycznymi terenami położonymi zaledwie kilka kilometrów dalej.
W sobotę zwyczajną ciszę letniego wieczoru najpierw przerwała krótka ulewa, którą szybko zastąpiły rockowe dźwięki. Te z kolei przyciągnęło pod scenę fanów muzyki i zrobiło się naprawdę głośno i gorąco. Jary Oddział Zamknięty zabrał widzów w sentymentalną podróż do lat 80′, kiedy to muzyka Oddziału Zamkniętego wzbudzała ogromne emocje. I choć sama jestem zbyt młoda, by to pamiętać, w rockowych brzmieniach i wciąż aktualnych tekstach odnajduję uniwersalny przekaz. Mimo upływu lat, nasze zwyczajne ludzkie problemy i radości wciąż są takie same. Właśnie dlatego Jary Oddział Zamknięty tworzy pod sceną muzyczną przestrzeń łączącą pokolenia.
Koncert oparty był na starszych kompozycjach – nie zabrakło takich utworów jak „Andzia”, „Odmienić los” czy „Na to nie ma ceny”. Z każdą chwilą publiczność bawiła się coraz lepiej, a po „Party”, podczas którego zespół zwyczajowo zaprosił kilka fanek na scenę, niemal każdy dał porwać się muzyce. Były także utwory z najnowszej płyty zespołu z „Już nie powiem” na czele i odświeżony „Stół”, który powstał w pierwszych latach istnienia Oddziału Zamkniętego, jednak nie został wtedy nagrany. Całość uzupełniały muzyczne popisy (solo na basie było zdecydowanie za krótkie!) i światła podkreślające klimat kolejnych utworów.
Publiczność bardzo entuzjastycznie przyjęła zespół, bawiąc się od pierwszych utworów, domagając bisów i w końcu czekając na autografy po koncercie. Pozytywna energia krążyła wokół sceny, porywając każdego do tańca i wspólnego śpiewu. Pięknie było nie tylko obserwować tę naprawdę dobrą zabawę, ale przede wszystkim w niej uczestniczyć. Bo każdy koncert zespołu Krzysztofa Jaryczewskiego jest dla mnie jak spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem – cieszę się, że znów się widzimy i możemy muzycznie porozmawiać o tym, co w życiu najzwyczajniejsze i najpiękniejsze.
Relacja Ewa Kuta .
Trafny komentarz… Jestem fanem od ponad trzydziestu lat i pamiętam koncert w 1982 roku, W Kołobrzegu, podczas Roku nad Bałtykiem… Ten koncert pozwolił mi przenieść się w czasie. Było super.