Wilco – Potrzeba eksperymentowania

Rozmowa z Johnem Stirrattem

 

Po czterech latach od pierwszej i jedynej wizyty w naszym kraju, legendarna amerykańska formacja Wilco ponownie odwiedzi Polskę. Tym razem będzie to pierwszy, ich własny, klubowy koncert. 15 września zagrają w warszawskiej Progresji, gdzie między innymi przedpremierowo zaprezentują materiał z przygotowywanej do wydania płyty Ode to Joy.

 

Jesteś jednym z założycieli zespołu. Jak wspominasz swoje pierwsze spotkanie z Jeffem Tweedy w latach dziewięćdziesiątych?

To były jeszcze lata osiemdziesiąte. Byłem wtedy w college’u, pracowałem w uniwersyteckiej rozgłośni radiowej i dostałem kasetę zespołu Uncle Tupelo. Posłuchałem, bardzo mi się spodobali. Na okładce tej kasety był numer telefonu do managera. Ja wtedy grałem w innym zespole i zadzwoniłem do nich, że mamy taki rockowy klub, więc jakby zgodzili się przyjechać i zagrać, moglibyśmy wystąpić przed nimi jako support. To się działo w stanie Mississippi, nie tak daleko od Saint Louis. I tak to się zaczęło. Myślę, że tak dzieje się do dziś, że młode zespołu zapraszają te bardziej już uznane: Cześć, przyjedźcie do nas, możecie spać w naszym domu, a my zagramy przed wami. Oni wtedy byli bardzo uznani. Mój zespół niedługo później się rozpadł i Jeff zapytał mnie czy nie chciałbym dołączyć do późniejszej inkantacji Uncle Tupelo. Tak właśnie się poznaliśmy i stworzyliśmy razem nowy zespół.

 

Jakie zrobił wtedy na tobie wrażenie?

Był nad wyraz rozwinięty i bardzo zabawny. Jay Farrar, jego główny partner w Uncle Tupelo, był niezwykle cichą osobą. Jeff jest zupełnie innych, bardziej ekspansywny. Dlatego wtedy bliżej mi było do Jay’a. Jeff zawsze mówił za wszystkich w zespole, był zabawny i wulgarny. I zostało mu to do dzisiaj.

 

Macie te same inspiracje muzyczne z Jeffem?

W tamtym czasie słuchaliśmy dużo country rocka. Takich artystów jak Gram Parsons, Flying Burrito Brothers, dużo muzyki country rock lat sześćdziesiątych. Ale także dużo punkrocka. Ostrego amerykańskiego indie rocka. Tego głównie słuchaliśmy. Nic specjalnie odkrywczego. Ale pomieszanie tych światów było dla nas bardzo inspirujące.

 

Zmienił ci się gust muzyczny przez te lata?

Ja zawsze słuchałem muzyki country, wszystkich jej odmian, ale także coraz bardziej zagłębiałem się w rock z lat sześćdziesiątych. Lubię orkiestrową muzykę z lat sześćdziesiątych, lubię także jazz, soul. Fajne w byciu w zespole jest to, że każdy ma naprawdę dużą kolekcję płyt, więc możemy się wzajemnie zarażać nowymi rzeczami.

 

Pierwszy koncert Wilco miał miejsce 17 listopada 1994 roku w Cicero’s Basement Bar w St. Louis. Jak wspominasz ten występ?

To był naprawdę zabawny czas. Nagrywaliśmy płytę latem i potem przez cały czas się nie widzieliśmy. Zebraliśmy się na próby przed trasą w Belleville, gdzie była baza zespołu. To było industrialne, postprzemysłowe miasto. Niezbyt miłe. Może ze dwa razy przegraliśmy cały materiał. Wtedy dołączył Jay Bennett i dopiero staliśmy się zespołem. To miejsce było domem dla Uncle Tupelo, więc choć było małe, mieliśmy niezwykle miłe przyjęcie, koncert był wyprzedany. To był naprawdę dobry pierwszy występ. Choć szczerze mówiąc, nie pamiętam już za wiele z tego koncertu. Bardziej pamiętam drugi w Minneapolis. Ale pamiętam, że było wspaniale.

 

Na waszej pierwszej płycie pojawił się wyjątkowy utwór It’s Just That Simple. Pierwszy i jedyny na płytach Wilco stworzony wyłącznie przez ciebie, jedyny stworzony w całości przez innego członka zespołu niż Jeff Tweedy…

Przejście z Uncle Tupelo do Wilco odbyło się bardzo szybko. I Jeff zachęcał mnie, abym przyniósł swoje pomysły demo na płytę A.M. Wiele z tych piosenek w wersji demo ukazało się w zeszłym roku na reedycji albumu A.M. I słuchając ich teraz, nie mam wątpliwości, że ta była najlepszą jaką wtedy zrobiłem. Wiesz, my mieszkaliśmy z Jeffem z dala od siebie, ja mieszkałem w Nowym Orleanie, więc dla niego naturalne było, że robi wszystko sam, bez niczyjego udziału. W dodatku komponował naprawdę dużo piosenek. Poza tym, to on podpisał kontrakt, więc to zawsze mnie powstrzymywało przed prezentowaniem zbyt wiele swoich piosenek. Być może były jeszcze ze dwie czy trzy moje piosenkie, które powinny znaleźć się na tej płycie, ale tak się nie stało.

 

Na waszym trzecim albumie Summerteeth pokazaliście nieco inną twarz zespołu Wilco, zwłaszcza jeśli chodzi o brzmienie. Powiedziałeś kiedyś, że wszystko zaczęło się od tego, że Jay przyniósł Mellotron…

Tak… Wiesz, umiejętności gry Jay’a na fortepianie były niezwykle ważną częścią brzmienia zespołu. To nie jest typowy, wyuczony w szkole pianista, a ktoś, kto ma swoje własne podejście do tego instrumentu. Potrafi wybierać te właściwe nuty. Już na Being There trochę zaczęliśmy eksperymentować z klawiszami, ale wtedy faktycznie Jay kupił Mellotron i zaczął grać takie rzeczy jak She’s a Jar. Na tej płycie pojawiło się dużo analogowych syntezatorów, Korg, Clavinet… Tak, myślę że umiejętności Jay’a były szczególnie ważne na tym albumie.

 

Moim zdaniem, jedną z najlepszych i najważniejszych płyt w historii Wilco, jest album Yankee Hotel Foxtrot z 2001 roku. Podobno, podczas nagrywania tej płyty było wiele napięć pomiędzy zespołem, a wytwórnią płytową. To prawda?

Były. Tak się złożyło, że przy każdej płycie Wilco, jaką zanosiliśmy do Warnera, kto inny stał na czele wytwórnii i panował inny reżim. Trudno więc było mieć stabilną relację. Ludzie, którzy z nami podpisywali kontrakt, już tam nie pracowali. Nie było już między nami połączenia na poziomie artystycznym. Nad tą płytą pracowaliśmy przez rok, dzień w dzień, starając się znaleźć właściwe podejście, inspirację dla każdej piosenki. Przerabialiśmy je na wiele sposobów. Dobrze było mieć obok siebie Jima O’Rourke. On nam pozwolił uporządkować tę pracę. Jak usłyszeliśmy jak to zmiksował, poczuliśmy, że cały ten wysiłek był tego wart.

 

Kolejną zmianę w podejściu do pracy zespołu przyniósł album A Ghost Is Born, który jako pierwszy zawierał muzykę stworzoną przy pomocy ProToolsa, bez wcześniejszego przetestowania jej na publiczności. Co sprawiło, że wtedy zdecydowaliście zmienić to podejście?

Jak tak spoglądam wstecz, my zawsze używaliśmy ProToolsa, ale by nagrywać różne improwizacje, szukając właściwych momentów. Szczególnie w tamtych czasach. Ale też Jeff przynosił wiele piosenek w formie demo, tylko na gitarę akustyczną i próbowaliśmy je razem aranżować, używając różnych instrumentów, różnych źródeł dźwięku, generujących hałas. I czekaliśmy na te momenty, które były dla nas inspirujące do tworzenia piosenek. Kombinowaliśmy z różnymi rytmami i tak powstawała nasza muzyka.

 

Na tej płycie znalazł się też jeden z najbardziej niezwykłych utworów Wilco, Less Than You Think, który myślę, że był dużym zaskoczeniem dla waszych fanów…

Tak, wiele razy byliśmy pytani o ten utwór, zebraliśmy sporo krytyki. Ludzie na koniec płyty chcą mieć łatwą piosenkę, po której łatwo jest ją wyłączyć (śmiech). Zrobienie więc takiego utworu było bardzo odważne. W tamtym czasie była w zespole potrzeba eksperymentowania. Robiliśmy tego dużo. Pod względem brzmieniowym tworzyliśmy minimalistyczne rzeczy, z całą pewnością inspirowane niemiecką muzyką z lat siedemdziesiątych, takimi zespołami jak Can czy Neu! Duży wpływ na tę muzykę miał Glenn Kotche. To były jego dźwięki.

 

A Ghost Is Born był pierwszym albumem Wilco, który wszedł do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się płyt w USA. Jak sądzisz, co było powodem sukcesu tej płyty?

Myślę, że to miało wiele wspólnego z sukcesem Yankee Hotel Foxtrot. Zawsze jak pojawia się płyta po takiej, która zwróciła na zespół uwagę, wiele osób sięga z czystej ciekawości. Podobał mi się “Yankee Hotel Foxtrot”, to kupię i tę płytę. Nawet jeśli to była dziwna i dużo mroczniejsza płyta niż Yankee Hotel Foxtrot. Myślę, że tylko z tego powodu tak dobrze się sprzedała (śmiech). Ale nasi fani ją lubią. A od płyty Yankee Hotel Foxtrot zdecydowanie powiększyła się nasza baza fanów.

 

Rozmawiał: MICHAŁ KIRMUĆ

 

Zapraszamy na Koncert : 15 Września  start : 19.00 Progresja, Fort Wola 22

Wydarzenie :

https://www.facebook.com/events/2148544715240069/

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!