Recenzja Płyty Dezerter – „Kłamstwo to nowa prawda”

Mało jest na polskim rynki muzycznym takich zespołów jak Dezerter. Zespołów, które już nic nie muszą, a jeszcze wiele mogą. Mogą i chcą – udowodnić, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. I jak chcą to wydają płytę bezkompromisową, wyłącznie na swoich warunkach, trwającą mniej niż pół godziny i zupełnie nieprzystającą do obecnych trendów. A jednocześnie płytę tak aktualną i mocną, jak niesłabnąca jest siła punkowej muzyki i energia zespołu, który w 2021 roku świętuje 40. rocznicę powstania.

Czternasty studyjny album Dezertera ukazuje się siedem lat od wydania poprzedniej płyty „Większy zjada mniejszego”. Jak w wielu przypadkach w ostatnim czasie, bezpośrednim zapalnikiem do jej powstania była zastana w 2020 roku pandemiczna sytuacja, które uziemiła cały świat. Jednak mimo wszechogarniającego marazmu, zespół nie uwolnił się od twórczych inspiracji, które tak licznie dostarczył nam poprzedni rok. Bo płyta aż kipi od wzburzonych nastrojów i chęci wykrzyczenia wszelkich bólów i problemów, trapiących ciągle nasz kraj. Już od pierwszego, tytułowego utworu dostajemy jasną i mocną zapowiedź tego jak wyglądać będzie cała płyta. „Krzycz! Krzyk też jest bronią!”, wyrzuca z siebie z siłą karabinu wokalista Robert „Robal” Matera i od samego początku możemy być pewni, że Dezerter nie składa broni, a na najnowszej płycie nie bierze też jeńców. „Punkt bez powrotu” to już prawdziwa jazda bez trzymanki, mieszanka dobrze znanego punkowego brzmienia z prawdziwie hardcore’ową mocą. Podobnie jest we „Wszystkich lękach świata”, z interesującym sprzężonym bridgem i prawdziwym do bólu tekstem. No właśnie, perkusista i autor teksów Krzysztof Grabowski wynosi nowy album Dezertera na wyższy poziom dzięki niezwykle celnym spostrzeżeniom zawartym w wykrzyczanych z nieopisany wkurwem kolejnych linijkach tekstów. Czy to w traktującym o nieubłaganym upływie czasu „Zegarze zagłady”, czy kolejnym mocny strzale, jakim jest „Odwet”, napędzany podbitym perkusyjnym rytmem, o ekologicznym przesłaniu, który pokazuje jak wiele odcieni ma wciąż punkowa i zaangażowana muzyka. „Ziemia bez nas da sobie radę, ale my bez niej nie przetrwamy”. Tak prosty, jak gitarowa muzyka, którą znamy od lat, ale wciąż tak samo potrzebny muzyczny alarm. Najmocniejszy i prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny utwór na płycie „Dzień dobry, dzień zły”, zainspirowany wychodzącymi ciągle kolejnymi aferami pedofilskimi w kościele, poraża (i przeraża) realizmem. Dezerter nie boi się poruszać najbardziej bolesnych tematów i robi to nie tylko przez rozliczanie najcięższych grzechów w rytmie rozpędzonej gitarowej kanonady, ale też z pełnym zrozumienia dla ofiar i brakiem litości dla oprawców tekstem. „Idziemy po was” to chyba najciekawszy muzycznie moment płyty. Mroczny i rozpędzający się wraz z kolejnymi wyśpiewanymi oskarżeniami skierowanymi do naszej cywilizacji, zostawia w głowie nie tylko pulsujący basowy motyw Jacka Chrzanowskiego, który niesie tę kompozycję, ale też gorzką refleksję nad otaczającym nas światem. Płytę kończą najmocniej zainspirowany ubiegłym rokiem utwór o mówiącym wszystko tytule „Izolacja” oraz najkrótszy na krążku „Brunatny”, który jakby urwany w kulminacyjnym momencie pozostawia nas bez odpowiedzi i nadziei, z wieloma pytaniami, nasuwającymi się po przesłuchaniu czternastego albumu Dezertera.

Lata mijają, a Dezerter nie tylko dostarcza nam kawał zwartego, soczystego grania, ale też wnikliwy komentarz do otaczającej nas rzeczywistości. To co wybija się na pierwszy plan to również świetna produkcja, za którą stoi Jason Livemore ze studia The Blasting Room w Kolorado. Większość utworów na płycie nie trwa więcej niż trzy minuty, ale dzięki temu przekaz albumu jest jeszcze bardziej dobitny i trafiający w sam środek tarczy.  „Milczenie jest zbrodnią”, słyszymy w pierwszym utworze na płycie. Czasy się zmieniają, a Dezerter ciągle dostarcza kawał porządnej punkowej roboty z aktualnym i istotnym przekazem. Mocna i potrzebna płyta. Materiał godny kultowego i ważnego zespołu.

Recenzja : Kuba Banaszewski

Znalezione obrazy dla zapytania: Dezerter – „Kłamstwo to nowa prawda”

One thought on “Recenzja Płyty Dezerter – „Kłamstwo to nowa prawda”

  1. Płyta jest cienka. Mało tu ciekawych riffów, a jej brzmienie jest jakieś takie… Mało selektywne? Dezerter skończył się na “Decydującym starciu”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!