Rozmowa z Łukaszem Łyszkowskim – 5 rano

Czy pamiętasz moment, w którym zrozumiałeś, że chcesz śpiewać, stanąć na czele zespołu?

Kiedy jest się dzieckiem wielokrotnie zmienia się i podejmuje decyzje, kim chce się być. Mnie również nie ominęły marzenia by zostać Batmanem, komandosem, prezydentem czy piłkarzem, ale już wtedy skakałem po tapczanie z ulepionym z plasteliny mikrofonem wcielając się w Michaela Jacksona czy Freddiego Mercurego. I tak kiełkowało zasiane rockowe ziarno i ze wzmożoną siłą wreszcie wyrosło, gdy miałem z 18 lat, zmiatając po drodze karierę piłkarską, fascynację graffiti, hip hopem… wygrała gitara i flanelowe koszule rodem z Seattle.

 

Czy masz muzyczne wykształcenie?

Niestety nie i bardzo nad tym ubolewam. Gdy rodzice zachęcali do tego bym chodził na kółko muzyczne, zaczął grać na np. na pianinie to ja wolałem ganiać za piłką. Dziś, gdy po latach głowa już nie tak chłonna na przyswajanie i czasu mało na pracę nad sobą to żałuję tych dni i zmarnowanego czasu. Staram się nadrabiać i uzupełniać braki, ponieważ los daje mi takie sytuacje jak występowanie w Filharmoniach przy akompaniamencie Orkiestry Symfonicznej i wtedy śmieję się, że tylko ja nie znam nut. Moim marzeniem jest nauczyć się grać na instrumentach klawiszowych, by jeszcze bardziej rozwinąć moje kompozycje.

Pamiętasz swój pierwszy koncert? Jak go wspominasz?

Oczywiście, jest to intensywne wspomnienie, nie do zatarcia w pamięci. Pierwszy koncert miał odbyć się pół roku wcześniej, ale z powodu tremy stchórzyłem i wymyśliłem jakąś wymówkę. Ale następnej okazji już nie zmarnowałem. Był luty 2005 roku, rodzinny Sulęcin, klub ,,u Bulka”. Mieliśmy ledwo co skomponowane ze trzy własne utwory i dwa standardy bluesowe i jeszcze czegoś nie mieliśmy… nazwy! Wystąpiliśmy więc jako zespół ,,BEZ NAZWY”, ale to już wtedy rodziła się 5 RANO.

 

Czy do startu w The Voice of Poland poszedłeś po rozpoznawalność swojej twórczości czy potraktowałeś to jako zwykłą przygodę….

Raczej to pierwsze choć nazwałbym to swoistym aktem desperacji dla powodzenia zespołu. Ironią losu jest to, że jestem uprzedzony do programów typu talent show i ubolewam, że mają tak wielki wpływ na muzyczną popularność. Przez lata przechodziłem katusze i w imię wyższego celu rozpropagowania swojej muzyki, wbrew sobie godziłem się na udział w programach X Factor, Must be the Music.  Po zobaczeniu ,,od środka”, jak dalekie jest to od mojego postrzegania świata, zacisnąłem zęby i poszedłem na casting do VoP ostatni raz. Co było później, to już wiadomo.

 

Czy przetrwały jakieś znajomości z tego programu?

Na palcach jednej ręki mogę policzyć znajomości, które podtrzymuję do dziś z uczestnikami. Na początku było nas tysiące, potem setki i przez 4 miesiące przebywasz i przeżywasz wszystko razem, a to potrafi połączyć, rzadko odczuwałem chęć rywalizacji. Pomagaliśmy sobie, wszystko robiliśmy razem. Pamiętam wszystkie deklaracje, jak to po programie będziemy sobie pomagać, spotykać się i w sumie ja to robiłem, natomiast tak jak mówię, nieliczni odwzajemnili i moją pomoc i chęć kontaktu ze mną. Kilka przyjaźni po dziś dzień trwa, to szczere relacje, gdzie nie ma miejsca na zawiść, że komuś się bardziej powiodło. Jeśli zaś chodzi o kontakt z ludźmi, którzy tworzą program czy np. jego Jurorami to niestety jest obecnie znikomy, z czym dawno się pogodziłem i nie żywię już żalu. Wychodzę z założenia, że kto chce i mnie akceptuje, ten zawsze mnie znajdzie, ponieważ ja jestem raczej otwartym, normalnym i kontaktowym człowiekiem.

Czego prywatnie słuchasz?

Staram się prywatnie słuchać muzyki, która wymaga ode mnie wysiłku intelektualnego, stworzonej w czystej intencji artystycznej, skomponowanej w trudzie i szczerości. Ciekawe jest to, że w czasie, gdy sam komponuję, szykuję album słucham muzyki zupełnie innej niż tą, którą sam tworzę. Często to są niby przeciwstawne światy, ale muzyka jest jedna dobra lub zła. Uwielbiam łamać schematy, czerpać influencje z gatunków, o które nikt by mnie nie podejrzewał. Obecnie słucham dużo jazzu, fascynują mnie improwizacje wokalne, gdzie głos staję instrumentem, uwielbiam folk, muzykę etniczną, indiański lub orientalny zaśpiew. Oczywiście słucham rocka, ale to jest przepastny ocean. Powiedzmy, że nie obcy mi dobry pop jak i najcięższy metal, tak już mam, taki jest ten Łyczek.

 

Niebawem ukaże się Twój album nagrany z zespołem 5 rano. To Wasza druga wspólna płyta. Czego możemy się spodziewać?

Możecie się spodziewać wszystkiego czego się nie spodziewacie. Zaraz po zajęciu 2 go miejsca w finale Voice of Poland zamiast nagrać komercyjną przygłaskaną popowym sznytem płytę z ledwo warczącymi gitarami i mającymi znamiona hitu utworami, ja nagrałem album, który był swoistą deklaracją ,,Hej tu Łyczek, nigdy się nie sprzedam, niech żyje Rock&Roll”. I co robię teraz po 3 latach? Oddaję Wam album jeszcze bardziej wykraczający poza schematy, bardziej złożony, jeszcze bardziej kąśliwy lirycznie, ale i muzycznie. Każda pieśń jest inna, a jednak są całością, każda pieśń ze wszech miar szczera i stworzona bez krzty dążenia do komercyjnego sukcesu. Powiedzmy, że możecie się spodziewać muzyki, której nie ma już od dawna w mediach.

 

Wydawanie płyt w obecnych czasach staje się co raz mniej popularne…z czego to wynika Twoim zdaniem?

Ja bym nawet rzekł, że jest to irracjonalne. A wynika to z tego, że skoro cały świat był ślepy i opluwał zespół Metallica, gdy walczył z Napsterem, to teraz po 20 latach mamy tak, że przez platformy streamingowe można ściągnąć dokonania, pracę twórczą milionów artystów za kilka złotych. Ludzie nauczeni czegoś takiego tracą nawyk kupienia, docenienia materialnego wydawnictwa, często okraszonego piękną poligrafią i mają gdzieś te dzieła sztuki. Jestem w tej mniejszości, która nie chce mieć niczego w chmurze, wszystko kompaktowe, gdzieś upchane. Ja jestem ze starego świata, gdzie szanuje się czyjąś pracę, docenia i podziwia piękne ilustracje w albumie i daje się wsparcie, okazuje szacunek przez nabycie dzieła ulubionego artysty. Zapewniam moich fanów, irracjonalność to moja specjalność i po życia kres będę wydawał moją muzykę w tradycyjny sposób, choćby dla własnej satysfakcji.

 

Jesteś artystą niezależnym – jakie są tego dobre i złe strony?

Zacznijmy od dobrych, bo tych chyba mniej. Mogę na przykład rano w spokoju myć zęby, bo raczej rzadko się golę, bez wzgardy na swój widok. A tak na poważnie niezależność daje poczucie autonomii, nie skrępowania w procesie tworzenie i decyzyjności. Nikt nade mną nie stoi, nie mówi mi co i kiedy mam robić. Niestety patrząc przez pryzmat komercyjny to minusów takiej postawy jest od groma. Jesteś we wszystkim osamotniony, musisz na własnych błędach nabyć tajemną wiedzę, jak wydać, jak budżetować album i jak go promować. Jak w kraju, gdzie umierają festiwale i kluby rockowe załatwić koncert. Będąc niezależnym, nie masz sił, finansów by przebić mur układów, protekcji by być tam u góry na powierzchni. Ale ja już chyba mając odrobinę styczności z tzw. showbuissnesem raczej od niego stronię, bo wolę swoją obraną drogę.

 

Czy wziąłbyś udział w eliminacjach do Eurowizji? Przykład zespołu Maneskin, który wygrał Eurowizję rok temu i podbił swoją muzyką wiele krajów daje nadzieję, że rock nie umarł 🙂

Już dawno poziom tego muzycznego show upadł muzycznie tak nisko, że raczej stronię od oglądania, a tym bardziej starania się tam być. Eurowizja, tak jak z resztą wszelkie media, serwuje nam muzyczną tandetę, papkę dla mnie zupełnie nie strawną. Nie boję się tego powiedzieć również, że te eliminacje są dla mnie farsą, tragikomedią i nie miałbym z tym co prezentuję żadnych szans. Zgodzę się z jednym rock nie umarł, ale raczej nie przypisywałbym zasług rockowo podobnemu produktowi ulepionemu przez korpo ludki w wytwórni. Można sobie ubrać czarne fatałaszki, pomalować oczka, zrobić tani chwyt z oblizaniem figurki religijnej. Nawet polatać na scenie z gitarą do rytmicznej popowej piosenki, ale rock jest gdzie indziej i dalej ujada o rzeczach ważnych.

O czym marzysz?

Marzę o tym, by móc swoje życie oprzeć o tworzenie muzyki. Marzę o gromadce dzieci w domku pod lasem i o tym, żeby moi rodzice żyli jak najdłużej. Więcej nie chcę od życia, doceniam to co mam.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!