Recenzja Płyty Marillion – An hour before its dark

Do Marillion miałem zwykle dziwne podejście. Lubiłem ich posłuchać, jednak nie byłem entuzjastą w rodzaju Tomka Beksińskiego. Fugazi uważam za bardzo dobry album i nic więcej. Później nastał materiał z Hoghartem i o ile takie Afraid of Sunlight, czy This Strange Engine, traktowałem z umiarkowanym zainteresowaniem, tak„ Brave” z 1994 ,to zupełnie inna sprawa. Zakochałem się w tym smutku i historii ucieczki pewnej dziewczyny,że do dziś uważam ten album za jeden z moich ulubionych. Kiedy dowiedziałem się, że Marillion wydaje nowy album nadstawiłem więc uszu i zamówiłem w przedsprzedaży, odpaliłem z ogromnym biciem serca i cóż… nie uprzedzajmy faktów 😉

Standardowo na początku szata graficzna. Okładka nie zachwyciła mnie. Mamy kilkanaście kolorowych promyków na czarnym tle. Porównując to z „Misplaced Childhood ,czy wspomnianym wcześniej „Brave” jest to totalny brak inwencji twórczej. Możliwe,że miało to symbolizować np. Słońce, jednak mnie to nie przekonuje. Tutaj idealnie nada się stwierdzenie: „nie oceniaj książki po okładce”, a w tym wypadku płyty,gdyż ta jest wspaniała. Utwór otwierający” Be hard as yourself , można nazwać, swoistym hymnem dzisiejszego świata i dzisiejszych ludzi. Bardzo często my sami nie wierzymy w siebie. Próbujemy zmienić się dla kogoś,kosztem siebie. Ten utwór przywrócił mi wiarę w to, że warto być sobą” Be hard for yourself, yo will by glad you did”. Lider Marillion wyśpiewuje te słowa , z serca. Jego wokal przeszywa człowieka i pozwala mu się zastanowić ,nad tym czy może faktycznie,czasem jest dla siebie za surowy. Efekt podkreśla niesamowity fortepian. Ja jako fan użycia tego instrumentu w muzyce rockowej byłem niesamowicie usatysfakcjonowany.”Reprogram your gene” ma w sobie , pewnego rodzaju nośność muzyki rockowej z lat 80. Nie jest to zarzut, gdyż wciąż mamy do czynienia z ambitnym Rockowym utworem. Warto zwrócić uwagę na bardzo melodyjne i wpadające gitary. Lider Marillion udowadnia tu swoim wokalem, że nadal głos ma silny i współpracujący z instrumentarium. Tekst, jak i cała płyta oscyluje wokół wszystkich przemian i nowinek ze świata, którymi jesteśmy atakowani,wręcz przytłaczani każdego dnia. Tu wokalista wciela się w głos zwykłego,szarego człowieka takiego jak Ty, drogi czytelniku, czy ja:” I want to be happy, i want to be clever, in no pain whatsoever”. Jest to zaśpiewane,wręcz wykrzyczane z duszy,z takim ładunkiem emocjonalnym,że kiedy otrzemy już łzy wzruszenia, pomyślimy „ Stevie,dlaczego opisujesz moje uczucia?” Dawno nie miałem tak przy żadnej rockowej płycie. Brawo.   „Murder Machine” ,atakuje nas niesamowitą nośnością i przebojowością ,ale nie w stylu nowoczesnego popu. Jest bardziej… subtelnie,klimatycznie i tak jak lubię. Gitary są niezwykle nowoczesne i świeże. Głos Steve’a pomimo,upływu lat i lekkiego zmęczenia w barwie ,nadal wzbudza emocje, takie jak wzruszenie. Gdy śpiewa „Tasted Positive,no antibodies, no Vacinne, no escape” ,pełnym emocji ,wręcz płaczliwym wokalem i do tego widzimy świetny teledysk (polecam!) , to po oczach zaczynają mimowolnie płynąć łzy. Cudowności dopełniają klawisze. Znów odniosę się do „Brave”. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie, utwór znajdujący się na tym LP : „Hollow man”. Pamiętam,że byłem tak oczarowany,że przez chwilę, po jego wysłuchaniu, siedziałem w absolutnej ciszy. Kiedy później odkrywałem kolejne płyty ,szukałem utworu bardzo podobnego, o podobnym wydźwięku. Dopiero tutaj go znalazłem. „Sierra Leone” to perła. Czarujący fortepian i spokojny ,kojący głos Steve’a ,dużo klawiszy. Polecam słuchać go w absolutnej ciszy, najlepiej nocą. Wtedy lśni i pokazuje prawdziwą magię. Do tego Panowie nie zapominają, że nadal są zespołem grającym Rocka Progresywnego i w pewnym momencie następuje zmiana nastroju  na jeszcze bardziej delikatny. Kiedy słucham tego utworu, czuję jakbym nocą unosił się w górę do nieba i gwiazd. Coś cudownego . Przytoczę tu jedno zdanie, z tekstu tej piosenki :” Im sleeping in the white sand”… Czego chcieć więcej?

Każdy kto obawiał się ,nowego albumu Brytyjczyków, może spać spokojnie. Znowu to zrobili. Pokazali, że wciąż grają w Lidze Mistrzów światowego Rocka Progresywnego, a także rocka ogólnie. To najlepszy album Marillion od czasu „ Brave”. Refleksyjny, pastelowy, poetycki , pełen emocji i zadumy, a przede wszystkim dojrzały. Tu wszystko jest na swoim miejscu i reprezentuje mistrzowski poziom. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że reszta muzyków, może odpuścić sobie wydawanie płyt w roku 2022r. Poznaliśmy już album roku. Marillion : „An hour before it’s dark”.

5+/6

Dominik Szwarc

Strefa Music Art

One thought on “Recenzja Płyty Marillion – An hour before its dark

  1. Zgoda byłem Na Marillion “Łikend” w Łodzi ta płyta na żywo brzmi jeszcze lepiej Album roku bez dwóch zdań bynajmniej dla mnie Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!