Recenzja Płyty Rammstein – Zeit

“Nareszcie!” – chciałoby się zakrzyknąć – “wrócili!” Choć daleko nie odeszli, bo trzy lata czekania na nową płytę RAMMSTEIN, to i tak lepiej niż dziesięć dzielących ‘Liebe ist für alle da’ i ‘Rammstein’.
Tak jest, Rammstein powrócił do cyklu wydawniczego mieszczącego się w granicach rozsądku i prezentuje nam najnowsze wydawnictwo zatytułowane ‘Zeit’!

Od czasu wydania poprzedniej płyty uwaga w obozie Rammstein mogła być mocno rozproszona: świat przeszedł potężną turbulencję w postaci pandemii COVID-19, która bardzo mocno wpłynęła na procesy twórcze artystów. W międzyczasie Til Lindemann i Richard Kruspe oddawali się solowym projektom. A jednak udało się skoordynować działania na tyle, by wyprodukować płytę w zaskakująco szybkim czasie trzech lat.

Płyta jest mieszanką nastrojów, z dominacją refleksji nad przemijaniem, czego wyrazem ma być tytuł płyty oraz tłumaczenie tytułów poszczególnych utworów: “Czas”, “Czarny”, “Trujący”, “Moje łzy’, “Strach” czy “Kłamstwo” – już widać, że Niemców coś trapi. I bardzo słychać.
Przy tak zmiennym nastroju, dobrze zwrócić uwagę na poszczególne utwory jako odrębne całości…

Płytę otwierają synthpopowe klawisze utworu Armee der Tristen, wsparte epickimi chórami, przechodzącymi w typowy dla Rammstein podniesiony dramaturgicznie refren.

Dominujący klimat płyty wyznacza utwór tytułowy z kolejnym początkiem klawiszowym, tym razem na klasycznym fortepianie. Ulegamy tutaj refleksji nad upływającym czasem przez łagodne klawisze i poetycki nastrój dominujące nad typowo rammsteinowymi marszowymi melorecytacjami i ‘maszynową’ perkusją.

‘Właściwy’ kierunek, czyli to za co kojarzymy styl zespołu, przywraca Giftig, z intensywną perkusją, zacinającymi gitarami i kabaretową manierą wokalną w zwrotce.

Jeszcze więcej Rammsteina w Rammsteinie dostajemy w następnym utworze, będącym pierwszym singlem promującym płytę. Zick Zack otwierają zawołania w duchu przodowników pracy – “Ładniejszy! Większy! Twardszy! Prężny! Gładszy! Mocniejszy!” – tutaj pionierem okazuje się jednak chirurg plastyczny szukający ideału urody. Bo o tym jest piosenka, której tytuł można przełożyć po polsku “Ciach-ciach” od pracy skalpela plastycznego. Do kontrowersyjnych w formie komentarzy charakterystycznych dla Rammsteina dołączyła krytyka bezrefleksyjnego, bezcelowego kultu urody – za wszelką cenę, włącznie z oszpeceniem w imię piękna. Można tutaj przytoczyć ciekawostkę miłą polskiemu sercu i oku: sugestywny teledysk zrealizowano w warszawskim teatrze Sabat przy udziale tancerek rewii Małgorzaty Potockiej.

OK to powrót synthowych klawiszy, wspartych chóralnym, zaśpiewem, przechodzący w klasycznie rammsteinową “motorówkę” na perkusję i gitarę, zaś kończy się charakterystyczną figurą rytmiczną, która w innym gatunku muzycznym odnalazłaby się nawet na płycie… stoner rockowej! Z kolei Dicke Titten wręcz ocieka sprośnością: od samego tytułu po kabaretowe wstawki operetkowe, ma szansę wpisać się w klasykę Rammsteina jako potwierdzenie ich pokręconego poczucia humoru.

Czasami trudno uwierzyć w przypadki, dlatego dostrzegam pokrewieństwo między zamykającym płytę Adieu a trawestacją musicalowego So Long, Farewell w wykonaniu Laibach – zespołu, z którego wpływ na Rammstein daje się odczuć na wielu płaszczyznach. Sam utwór zgrabnie łączy w jedno nastroje pojawiające się na płycie: industrialne mocne uderzenie i balladowy refleksyjny nastrój.

Zadałem sobie pytanie ‘czy to płyta Rammsteina? Czy definiuje ich styl?’. No i trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Odnajdują się tutaj momenty zasakująco poważne, jak Zeit, jest też bardziej typowa groteskowa operetka w postaci Zick Zack czy Grosse Titte. Przy generalnym smutno-podniosłym nastroju płyty, środek należy do “przebojowego” Rammstein, który stanowią utwory szykujące się na setlisty koncertowe: Giftig, Zick Zack, Dicke Titten czy OK. Obok nich musi znaleźć się najbliższy industrialnym korzeniom zespołu i duchowi nurtu Neue Deutsche Härte, przytłaczająco agresywny Angst, od którego boli kark przy trzepani włosami.

Słuchając najnowszego dzieła zespołu Rammstein, czuję, że jest płytą wyjątkową w ich dyskografii: przepełniona niespotykanym u nich smutkiem i skromną, ale wyczuwalną szczyptą wagnerowskiego patosu.

Dawid ‘Qstosz’ Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!