Rozmowa z Fredrikiem Larssonem z zespołu Hammerfall

Hammerfall to niekłamana gwiazda szwedzkiej sceny heavymetalowej, która  w latach 90. doprowadziła do odrodzenia się metalu w Europie i od tego czasu uznawany jest za jedną z najlepszych power metalowych marek.  25 lutego zespół wydł nowy album zatytułowany „Hammer Of Dawn”. Z tej okazji redakcja Strefy Music Art miała okazję porozmawiać z Fredrikiem Larssonem o nowej płycie, procesach twórczych w zespole, ciekawych historiach stojących za utworami i nie tylko! Zapraszamy do lektury!

 

Oliwia: Cześć Fredrik, bardzo miło mi Cię słyszeć! Okazja do rozmowy jest nie byle jaka ponieważ rozmawiamy tuż po premierze waszego nowego albumu zatytułowanego „Hammer Of The Dawn”. Jak się czujesz po tym jak wasze nowe dzieło ujrzało w końcu światło dzienne?

Fredrik: Cześć! Przede wszystkim bardzo się cieszę, że mamy okazję porozmawiać. Czuje się świetnie! Tym bardziej, że premiera zaplanowana już dość dawno a my zaczęliśmy pracę nad płytą ponad rok temu. To była dla nas bardzo długa przygoda ale to wspaniałe uczucie móc się w końcu nią pochwalić!

O: Czy pandemia pokrzyżowała jakieś wasze plany co tego albumu lub plany w karierze?

F: Bardziej wpłynęła na nasze plany co do trasy koncertowej dotyczące trasy promującej nasz poprzedni album „Dominion”, bo musieliśmy ją mocno skrócić. To był czas, w którym wiele koncertów na całym świecie musiało zostać odwołanych albo przełożonych a my sami nie mogliśmy przewidzieć co będzie dalej. Musieliśmy się zatem skupić na rzeczach co do których byliśmy pewni  więc  skupiliśmy się na nagrywaniu nowego materiału.
Myślę nawet, że na swój sposób mieliśmy szczęście – wróciliśmy z dużej, europejskiej trasy koncertowej promującej „Dominion”  tuż przed wybuchem pandemii i co więcej, nagraliśmy album live z tej właśnie trasy. Zdążyliśmy jeszcze uchwycić na materiale live  te wszystkie chwile interakcji  z fanami, obrazy scenicznego show czy nawet pirotechniki – chwile później, w nowych realiach wydawało się to wręcz nieprawdopodobne. Mieliśmy zatem trochę szczęścia, że nasze plany właśnie tak się ułożyły.

O: Powróćmy do tematu albumu. Otwiera go numer „Brotherhood”, który był inspirowany długoletnią przyjaźnią Joacima ( Joacim Cans przyp. red) i Oscara (Oscar Dronjak przyp. red). Chciałabym jednak odnieść się do twoich własnych odczuć i zapytać, czy członkowie Hammerfall są dla Ciebie bardziej przyjaciółmi, ludźmi z którymi pracujesz czy obojgiem po trochu?

F: Myślę, że są nawet bardziej jak moja rodzina! Wiesz, to ludzie z którymi spędzam najwięcej czasu, no może za wyjątkiem dwóch ostatnich lat (śmiech). Kiedy jeździmy ze sobą w  trasy, spędzamy ze sobą praktycznie cały czas i dzięki temu też znamy się na wylot. Są więc w gruncie rzeczy moją rodziną.
A co do samego numeru „Brotherhood”, dla mnie osobiście dotyczy on również braterstwa naszych fanów, których muzyka jednoczy pod sceną. Jest też trochę o przyjaźni wewnątrz zespołu, nie tylko między Joacimem a Oscarem. „Brotherhood” traktuje więc o więziach, które tworzą się miedzy ludźmi.

O: Zawsze mnie zastanawiało, czy przyjaźnie w zespole na dłuższą metę są pomocne w tworzeniu. Wiesz, z pewnością zdarzyły Wam się ostre wymiany zdań dotyczące waszej twórczości a myślę, że ciężej je prowadzić kiedy w grę wchodzą relacje….

F: To prawda, że  w tym całym procesie twórczym są więzi podobne do rodzinnych. Ale dodatkowo jest w tym naszym pisaniu numerów zarówno trochę biznesu i trochę relacji. Myślę, że między nami to nie jest aż takie trudne jakim się wydaje. Ale oczywiście zdarza nam się kłócić , wiadomo przecież, że pracując w grupie nie można się ze sobą zgadzać zawsze w stu procentach. I myślę też, że to jest zdrowe.
Każdy z nas ma najczęściej własną opinię dotyczącą poszczególnych numerów i tego, co by brzmiało w nich najlepiej. Uważam, że to słychać też w muzyce, że każdy z nas ma zupełnie inny wpływ na brzmienie, pomysły czy elementy utworu i to jest piękne! Kwintesencją Hammerfalla jest miks elementów tego, co w duszy gra poszczególnym jej członkom.

O: Pięknie powiedziane!
Notka prasowa dotycząca  płyty „Hammer Of The Dawn” zaczyna się od zdania, które określa Hammerfalla jako „szwedzkich zbawców heavy metalu”. Czujecie się jak zbawcy heavy metalu?

F: Myślę, że to zdanie odnosiło się do czasów pierwszych płyt Hammerfall, gdzieś w okolicach 1997 roku, kiedy wypuściliśmy w świat „Glory To The Brave”. Heavy Metal nie był wówczas tak dużym i popularnym gatunkiem jak obecnie. Wtedy chyba najbardziej królował grunge. Wszyscy chcieli wtedy słuchać agresywnej muzy.  Dołożyliśmy zatem swoją cegiełkę do tego, by na tamten moment  uczynić heavy metal i melodyjny metal bardziej rozpoznawalnym. Więc może w jakiejś małej części… jest coś w tym byciu zbawcami metalu (śmiech).

O: A czy miałeś w życiu taki moment, kiedy pomyślałeś, że Hammerfall jest już naprawdę rozpoznawalny i możesz uznać to za swój sukces? A jeśli tak – kiedy to było?

F: Moja osobista kariera w Hammerfall rozpoczęła się około roku 1994 – 1995, do wydania pierwszego albumu. Potem, praktycznie od razu po wypuszczeniu  „Glory To The Brave” odszedłem z zespołu i nie było mnie 10 lat! W tamtym momencie życia, chciałem po prostu robić coś innego. Uznałem zatem, że dobrze jest zwolnić miejsce komuś, kto będzie w stanie poświęcić się w 100% temu co tworzy Hammerfall. W 2007 roku wróciłem. I właśnie wtedy uznałem, że to jest dla mnie duża sprawa, bo już wtedy Hammerfall był popularny i odnosił sukcesy. Poza tym, wówczas nazwa Hammerall zapisała się dosyć mocno w muzycznym świecie, zwłaszcza w tym metalowym. Myślę zatem, że mój reunion z zespołem był takim momentem.

O: Ciekawe! Wracając jednak do tematu owego krążka – mamy na nim numer „Venerate Me” z wyjątkowym gościem, jakim jest King Diamond. Cóż za niezwykłe ale i bardzo trafne połączenie! Jak narodziła się ta współpraca?

F: Wszyscy w zespole jesteśmy wielkimi fanami King Diamonda, właściwie od naszych młodzieńczych czasów. Kiedy zatem Oscar napisał ten kawałek, wszyscy stwierdziliśmy, że ma on trocjhę inny klimat niż to co tworzyliśmy dotychczas. Kiedy Joacim nagrał wokale i podkręcił linię melodyczną, oboje  z Oscarem stwierdzili, że numer ten ma bardzo King-Diamondową, muzyczną aurę. Zaczęli więc dyskutować o tym, że fajnie byłoby mieć wokale King Diamonda dograne na tej płycie.

A jako, że w swoim składzie mamy Pontusa, drugiego gitarzystę,  który jest świetnym realizatorem dźwięku i robił w realizacji dźwięku na koncertach Kinga, zaproponował kiedyś, że „może po prostu do niego zadzwonić i zobaczymy co z tego wyjdzie”. Wysłaliśmy do niego zatem wstępne nagranie tego numeru a on wpasował w to swój wokal. A że ma tak charakterystyczny głos, to od razu wiadomo, kto użyczył głosu w tym numerze. Bardzo się cieszymy, że ta współpraca wyszła, pomimo tego, że nie była ona wybitnie duża, bo w końcu mówimy tutaj o kilku wokalnych wstawkach. Dla nas to jednak ważny krok w naszej twórczości i jesteśmy z niego bardo dumni!

O: Miksem i masteringiem albumu zajął się Fredrik Nordström, wybitny szwedzki producent muzyczny. Jak oceniasz współpracę z nim?

F: Fredrick rozpoczął współpracę z nami od nagrania i ustawienia brzmienia bębnów w studio Oscara – Castle Black Studios. Potem zabraliśmy się wspólnie za dokręcenie brzmienia gitar i basu.

Właściwie mogliśmy nagra grać i zmiksować wszystko sami; tak jak już wspominałem Pontus jest świetny jeśli chodzi o miks dźwięku czy ustawianie brzmień. Zaczęliśmy więc nagrywać swoje ślady dźwiękowe a Fredrick wpadł do studia sprawdzić, czy wszystko idzie zgodnie z planem, nie ingerując zbytnio w to co robimy. Współpraca z nim przeszła zatem gładko i spokojnie.

W pierwszym tygodniu nagrań siedzieliśmy bite 5 dni i nagrywaliśmy w kółko. Zrobiliśmy sobie po tym weekend przerwy, potem wróciliśmy na kolejne 4 dni i znowu zrobiliśmy kilka dni przerwy, więc ta praca była dla nas czystą przyjemnością, bo nie musieliśmy się spinać i mogliśmy na spokojnie tworzyć i skupić się na pracy tu i teraz. Staraliśmy się pracować nad jednym kawałkiem na raz i po kolei składać do niego kolejne klocki – najpierw nagrać bas, potem bębny, potem gitary i tak dalej. Kiedy numer był już gotowy, dopiero wtedy przechodziliśmy do nagrywania kolejnego. Uważam, że taki tryb pracy naprawdę przysłużył się nam i brzmieniu na tym albumie.

O: Skoro już jesteśmy przy trybie pracy przy nagrywaniu muzyki – czy jesteś osobą, która słucha się rad producenta, co do tego jak dane partie powinny brzmieć czy masz z góry założoną koncepcję na to co grasz i nie potrzebujesz żadnych rad w tej kwestii?

F: Jako zespół właściwie wcale nie musimy się słuchać producentów, oni tylko lekko dopieszczają nasze brzmienie. W Hammerfall to głównie Oscar pisze numery i ma na nie bardzo konkretne pomysły od samego początku. Jest oczywiście otwarty na wszelkiego rodzaju sugestie i próbujemy wtłoczyć różne pomysły do formy kawalków  na bieżąco.  To jest też zaleta posiadania własnego studia nagraniowego, że możesz pozwolić sobie na twórcze flow nie martwiąc się o czas i deadline’y (śmiech).  Mamy więc pole do wdrażania naszych różnych pomysłów w praktyce ale oczywiście robiąc to w granicach głównego pomysłu Oscara.

Nie piszemy też 15 czy 20 kawałków z których wybieramy te 10 absolutnie najlepszych, bo Oscar przynosi 10 takich, które już z góry nadają się na płytę, bo są bardzo konkretnie napisane. Robiliśmy tak w sumie od zawsze. Od kilku lat Oscar wozi ze sobą dyktafon i nagrywa swoje pomysły absolutnie wszędzie, nie ważne czy jest na wakacjach czy w trasie koncertowej. Jakoś tak się utarło, że zawsze ma sprzęt ze sobą. Potrafił nawet wziąć gitarę i nagrać pomysł chwilę po tym jak zszedł ze sceny! Wiesz, my po koncercie jesteśmy spoceni i nabuzowani adrenaliną a Oscar w przypływie kreatywności, myśli co może realnie z tą kreatywnością zrobić. To jest niesamowite, bo wkłada w riffy i utwory całego siebie.

Jeśli chodzi o moje partie do utworów na ten album do odsłuchu dostałem bardzo wcześnie, bo chyba jakoś tydzień po tym, jak wróciliśmy z trasy promującej „Dominion” tuż przed pandemią. Oscar przesłał mi praktyczni e gotowe numery, które są na tym albumie! Przesłuchałem je, przetrawiłem to co usłyszałem i postarałem się włożyć w nie swój charakter, jeśli chodzi o bas.

O: Porozmawiajmy zatem o tytułowym numerze z tego albumu czyli „Hammer Of The Dawn”. Numer ten opatrzony jest świetnym i jednocześnie przerażającym klipem, nagranym w parku rozrywki w Göteborgu. Skąd w ogóle pomysł na tak kontrastowo – przerażający obraz?

F: Pomysł na zrobienie takiego teledysku chodził nam po głowie już od dłuższego czasu, zwłaszcza, że w naszym rodzinnym mieście jest park rozrywki „Liseberg” ale do tej pory jakoś nie złożyło się, żeby wcielić ten pomysł w życie. I przy tym albumie stwierdziliśmy, że jest to odpowiedni czas, żeby go w końcu zrealizować. Tym bardziej, że w tamtym okresie park był udekorowany na Halloween, co dodawało jeszcze odpowiedniego klimatu. Dużo scen do klipu miało być kręconych na zewnątrz, tak aby cały park robił za tło ale mieliśmy pecha, bo pogoda dosyć mocno pokrzyżowała nasze plany.

Co więcej, teledysk nagrywaliśmy pod koniec sezonu halloweenowego, co za tym idzie park był normalnie otwarty dla zwiedzających więc musieliśmy kręcić sceny w nocy! Na wiele godzin wprowadziliśmy się do domu strachów i to on stał się dla nas planem filmowym. Za reżyserię odpowiada Patric Ullaeus, z którym świetnie nam się pracowało, bo dbał o to, żeby na planie każdy czuł się dobrze pod wieloma względami.  Poza tym jest bardzo doświadczony w tym co robi więc wiedział jak nas poprowadzić w tym, co mieliśmy robić przed kamerą. Mogliśmy się rozluźnić i zrobić swoje a i tak mieliśmy pewność, że będzie to wyglądało bardzo dobrze.

O: Na tym albumie znajdziemy również utwór „Too Old To Die Young”. Kiedy uświadomiłam sobie, że Hammerfall zaczynał mniej więcej w połowie lat 90., dotarło do mnie, że to już trochę ponad ćwierć wieku twórczości zespołu! Czy czujesz się trochę jak weteran sceny metalowej? A  może pozostali członkowie Hammerfall  tak się czują?

F: Cóż, z pewnością nie czujemy się już jak młoda, wschodząca kapela, bo już trochę za długo gramy, żeby tak się czuć! (śmiech). Ale jednocześnie, wcale nie czujemy się staro. Bycie w trasie, granie muzyki czy stanie na scenie sprawia, że czujemy się trochę odmłodzeni. Jak o mnie chodzi, kiedy patrzę na moich znajomych, którzy są w tym samym wieku co ja i których kariera oscyluje wokół pracy przy komputerze i noszeniu garnituru, to widzę, że czasami czują się dużo starsi lub dojrzalsi niż ja. Muzyka w pewnym sensie odmładza człowieka i trochę zakrzywia czas. W ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy nie mogliśmy grać dla fanów, czuję, jakbym postarzał się o 5 lat! (śmiech).  Muszę zatem jak najszybciej ruszyć w trasę koncertową, żeby znów być młodym.

O: Pomówmy o rzeczach równie kreatywnych jak muzyka w kontekście nowego albumu czyli okładki. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam od razu stwierdziłam, że idealnie odwzorowuje klimat twórczości Hammerfall. Wiesz, myślę, że gdyby usunąć z niej logo i oglądać ją bez kontekstu, byłabym w stanie zgadnąć, że to okładka waszej płyty. Jej autorem jest Samwise Didier, wybitny i bardzo zdolny artysta. Jak wyglądał proces wyboru jednej grafiki, która stała się okładką „Hammer Of The Dawn”?

F: Sam jest na szczęście naszym długoletnim przyjacielem i tworzy dla nas okładki płyt już od wielu lat. Jego dzieła są niesamowite, spójrz chociażby na to co robił dla Blizzard Entertainment czy dla War Of Warcraft. Podoba mi się, jak ubiera nasze pomysły w grafikę.

Co do okładki: album „Dominion” był dosyć demoniczny w swoim graficznym przedstawieniu i obrazowała potężnego Hectora wychodzącego z płomieni piekieł. A okładka do „Hammer Of The Dawn” idzie nieco bardziej w niebiańską stronę, tak dla odmiany; mamy tam jaśniejsze kolory czy nawet bardziej anielskie skrzydła a  Hector ma tam mniej postawne ciało i mniej demoniczną pozę. Jest przedstawiony w diametralnie innym stylu ale mi się właśnie podoba to, jak postać Hectora ewoluuje na przestrzeni kolejnych naszych płyt.

O: Spośród wszystkich numerów, które znalazły się na waszym nowym albumie, który z nich jest twoim ulubionym? A który z nich stanowił dla Ciebie wyzwanie pod kątem jego tworzenia lub nagrywania?

F:  Chyba jest jeszcze za wcześnie na wybieranie ulubionego kawałka.  Kiedy nagrywasz te wszystkie utwory musisz je przesłuchać w kółko po kolei i w pewnym momencie słuchasz ich tak często, że już Ci się nudzą (śmiech). Muszę się zatem od nich na chwilę zdystansować i powrócić do nich z nowym spojrzeniem. Ale… jeśli miałbym naprawdę wybierać, poza utworami singlowymi, które latały już premierowo po sieci i uważam, że są bardzo dobre, to właśnie  „Too Old To Die Young” byłby tym moim ulubionym utworem. Podoba mi się w nim absolutnie wszystko!

Jeśli chodzi o wyzwania to myślę kawałek „No Mercy” był dla mnie wyzwaniem, ze względu na wszystkie szybkie partie, które ma w sobie. One są dosyć trudne, bo przy szybkim tempie musisz grać naprawdę dobrze, żeby brzmieć naprawdę dobrze. Pamiętam, że swoje partie do tego numeru musiałem nagrywać kilka razy.

Ale myślę, że prawdziwe wyzwania pojawią się w momencie, w którym będziemy grali te utwory na żywo, bo wtedy jest zupełnie inaczej. Wiesz, bardzo dużo czasu poświęcam na siedzenie  w domu z gitarą i grania swoich  motywów w kółko ale to nie ma się nijak do grania na żywo, bo przecież chodzi o to, żeby twoja gitara brzmiała czysto przez cały czas trwania koncertu a mówimy tu o prawie 2 godzinach!

O: Przejdźmy jeszcze chwilę do kwestii technicznych. Czy na nagrywając „Hammer Of The Dawn” używałeś jakiś innych niż dotychczas efektów basowych lub wzmacniaczy?

F: Starałem się trzymać mojego typowego, lekko przesterowanego brzmienia z delikatnych echem i nie kombinować  nim za bardzo. Nie używam dodatkowych chorusów czy oktawerów, wychodzących poza podstawowe brzmienie. Nie czuję potrzeby, żeby partie basowe w numerach Hammerfall brzmiały jakoś wybitnie eksperymentalnie. Chcę, żeby bas trzymał po prostu równy „groove”, robił dobry podkład pod gitary i trzymał szkielet utworu razem z bębnami.  Ale jako fan wszelkiego rodzaju sprzętu basowego mam u siebie bardzo dużo efektów basowych, bo lubię testować nowe możliwości brzmień w przypadku grania na żywo i jak chyba każdy gitarzysta kocham swoją podłogę z efektami!

O: Pomówmy o planach na najbliższą przyszłość. Ogłosiliście już europejską trasę z zespołem Helloween w drugiej połowie roku. Nie macie lekkich obaw, że trasa może zostać ponownie przełożona?

F: Tak, lekkie obawy są, zwłaszcza wśród tego wszystkiego co się obecnie dzieje w Europie. Trasa była już raz przekładana zatem musieliśmy ją trochę porozbijać w czasie i trochę ubolewam, że nie możemy zagrać trasy koncertowej jednym ciągiem. Ale myślę też, że trasa będzie świetna, nawet pomimo jej datowego rozbicia. Cały czas mamy nadzieję na najlepsze, co możemy wyciągnąć z grania na żywo.

O: Widziałam już parę zapowiedzianych koncertów festiwalowych latem.  Czy szykuje się jeszcze jakieś duże show w lecie? A może to tajemnica? (śmiech).

F: Co prawda mamy już ogłoszone kilka koncertów festiwalowych na lato ale po prawdzie w 2022 roku w naszym przypadku nie ma ich tak dużo. Chociaż po cichu mam nadzieję, że będzie ich więcej. Wiesz, większość zespołów, które grają na dużych festiwalach w 2022 roku miała poprzekładane koncerty z 2021 czy nawet 2020 roku, line-up festiwali jest zatem zapełniony od dawna.  Zobaczymy zatem czy są jeszcze jakieś miejsca w które możemy się wcisnąć (śmiech). Zwłaszcza, że osobiście bardzo lubię grać koncerty festiwalowe.

O: Jakie jest zatem twoje największe marzenie na najbliższą przyszłość?

F: To na co liczę najbardziej na ten moment to koniec wojny w Ukrainie i ustabilizowania się sytuacji na świecie. Wiesz, przez dwa lata musieliśmy siedzieć w domach a kiedy już zaczęliśmy z nich wychodzić, przyszedł kolejny kryzys. Chcemy więc w spokoju wyjść z domu i ponownie grać dla wszystkich ludzi, którzy nie będą dotknięci żadnym kryzysem.  Na ten moment to chyba moje największe życzenie.

O: Nie pozostaje mi nic innego jak po prostu życzyć, żeby się spełniło. Wielkie dzięki za wywiad!

F: Dzięki!

Foto: FB .

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!