Recenzja debiutanckiej płyty Joli Tubielewicz

Jola Tubielewicz  wokalistka i kompozytorka z Białogardu. Przez lata brała udział licznych koncertach i przeglądach muzycznych.   Na dużej scenie po raz pierwszy pojawiła się na koncercie „Debiuty” w 2008 roku, na 45 Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Wielokrotnie uczestniczyła również w programie “Szansa na Sukces”.  Po wygraniu w 2010 r. odcinka z udziałem Patrycji Markowskiej wystąpiła w finale “Szansy” w Sali Kongresowej. W 2013 roku biorąc udział show muzycznym „Must be the music ” dotarła do finału.  Ma za sobą

współpracę z wieloma zespołami, m.in. Riders (Mietek Jurecki) czy Krzysztof Jaryczewski (Oddział Zamknięty).

Swój debiutancki Longlplay wydała osiemnastego lutego tego roku. Na albumie znalazło się dziesięć utworów, które były zaaranżowane przez wspaniałego gitarzystę,  wokalistę, kompozytora, muzyka legendę zespołu Kombi oraz O.N.A – Grzegorza Skawińskiego.

Pierwszy utwór „Bo nie ma jutra” zaczyna się od charakterystycznego groove’u, perkusji i chórków wokalnych, następnie soczyste riffy już na samym intrze dają po sobie poznać, że utwór będzie mocny i dynamiczny a to dopiero instrumentarium. Głos Joli Tubielewicz jest w tej piosence zdecydowany, energetyczny, pełny rockowego zadziora i to  po polsku, w dobrym stylu.

Następna piosenka „Na imię mam dziś zło” to tylko pozornie liryczny kawałek, który zwiastuje nastrojowy wstęp na pianinie. W tle słychać jednak dźwięki łańcuchów i klawisz syntezatorowy, który mknie w kierunku refrenów dobrze osadzonych w gitarowych partiach.  Zdecydowanie cała kompozycja  zapada w pamięć.

 

Kolejny na liście utwór to “Czarna wdowa” – na bardzo energetyczny i temperamenty utwór. Jest to również singiel promujący debiutancką płytę Joli Tubielewicz. Z tej okazji zrealizowano teledysk, w którym aktorka Izabela Wasiniewska hipnotycznie tańczy, pije i przeżywa stratę mężczyzny. Wokalistka w tle dopełnia ten prawdziwy obrazek swoim emocjonalnym śpiewem.

„Mówiłam Ci” to kolejny, rozpędzony utwór w machinie soczystych gitar Grzegorza Skawińskiego oraz wokalu, który swoim tembrem i dojrzałością przekazuje nie tylko ciekawe historie o relacjach ale jednocześnie kształtuje nowe jakości w polskim rocku. Mam wrażenie czasami jakbym słyszał w Joli Tubielewicz konkretną, znającą wartość swojego śpiewu, znaną wokalistkę Ewelinę Flintę. Pełną kobiecości a jednocześnie charakteru uzdolnioną wokalistkę.

„Nocny pociąg” to chwilowe wyciszenie pośrodku albumu. To melancholijna ballada na gitarze akustycznej, klimatycznie zaakcentowane dźwięki dzwonków. Frazowanie i słowa przypominają mi stare, dobre utwory Edyty Bartosiewicz lub teraźniejszą wokalistkę czerpiącą z najlepszych zespołów rockowych, Patrycję Markowska.

Następny utwór „Lato w miłości” zaczyna się niemalże jak w  „I can’t get know, satisfaction” The Rollingów Stonesów. Brzmienie podsycają organy Hammonda niczym stosowane w rockowych hitach lat 70/80’. Mógłbym nazwać ten utwór typowym, wakacyjnym letniaczkiem, ciepłym, zachęcającym na podróż i wypoczynek z bliskimi. Efekty gitarowe, solówki legendarnego gitarzysty oraz głos Joli Tubieleweicz stworzyły bardzo optymistyczny utwór, który przypomina mi brzmienia zespołu „Hey” z płyty “Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”

„Ten Sam chłopak” to chwytliwy numer, z lekkim reagge groovem gitary. Piosenka opowiada 2 przyjaciółkach nie wiedzących, którą wybierze ich obiekt pożądania.

„Poza Czasem” to piosenka, która jest moim osobistym faworytem z całego albumu. Nasiąknięta metafizycznym, świadomym śnie na jawie o marzeniach, które w moim odczuciu wokalistka eterycznie wyrzuca z siebie. Mówiąc przy tym o doświadczeniach jej bytu, sięgającego ekscytującej błogości, dosłownie – poza czasem. W niesamowicie przejmującym kolorycie dźwięków całego Bridge’a, gdzie wokalistka melorecytuje wersy:  „oddycham głęboko, mój podniebny statek wyrzuca kłęby brylantowego pyłu, który łagodnie uczesze soczyście zielone łany traw, nieboskłon wypełniają tryliony mrugających gwiazd, śpiewają pieśń na bezkresnych oceanach wyobraźni, uwalniam pociski, które eksplodują feriami mechanicznych rażących kolorów, unoszę się… nie chcę nigdy dorosnąć,  plus minus nieskończoność. Jeśli masz odwagę leć ze mną!„

Dawno nie słyszałem w ferworze otulających dźwięków tak niebanalnego przekazu przy,  którym można zamknąć oczy i poczuć się jak w innej rzeczywistości. Tam gdzie wszystkie problemy i bolączki realnego życia pękają w sekundę, która trwa jak wieczność gdy Jola Tubielewicz prowadzi swoim głosem.  Niczym przewodnik bezkresu, który może doprowadzić do szczęśliwej komnaty własnych uczuć.

Utwór „Kiedyś” to tajemniczy, nieco psychodeliczny, ale niosący w jakiś  sposób nadzieję. Bo z pod technicznie fenomenalnych riffów gitary niesie się wers „Odzyskać siebie, odzyskać siebie, muszę dziś”

Ostatni numer „Lepszy Czas” jest to refleksja o miłości, która może odmienić wszystko. Tytułowy lepszy czas ma za zadanie wyprowadzić gdzieś daleko cienie przeszłości i nadać najlepiej od jutra jej nowy kierunek czyli uogólniając lepszy czas.

 

Współpraca z Grzegorzem Skawińskim

Jola Tubielewicz wspomina w wiadomości: „Gdy Grzegorz zdecydował się na współpracę ze mną chciał sprawdzić jak radzę sobie wokalnie na żywo. Spotkaliśmy się w środku lata w ogrodzie zaprzyjaźnionego studia nagraniowego. W tymże ogrodzie siedział Grzesiek Skawiński z gitarą i trochę zamarłam. Wydawało mi się to totalnie nierzeczywiste.

Przez dobre półtorej godziny po prostu improwizowaliśmy. Tylko gitara i wokal. Ostatecznie Grzegorz zdecydował się na współpracę ze mną. Nie było żadnego muru. Piękne było też to, że nie wyciągnął już gotowych piosenek z szuflady tylko napisał je od podstaw, specjalnie dla mnie.”

Podsumowanie

W moim odczuciu cała płyta odzwierciedla muzyczną duszę Joli Tubielewicz, w której z jednej strony jest dużo spontaniczności i energii, z drugiej daje się odczuć w niej nostalgię i wysoką wrażliwość, która prowadzi w niezbadane zakątki szczerych emocji.  Aranżacje i cała produkcja na tym albumie są tak naturalne, żywe, autentyczne i refleksyjne, w takim stopniu, że dojrzały słuchacz może zabrać ze sobą wiele muzycznych przeżyć. Płyta w swojej prostocie ujmuje, pozytywnie zmienia i zostawia z uczuciem – jak bardzo to życie może być barwną przygodą. Dzięki temu wspaniałemu projektowi  można znaleźć w nim nowe unikalne jakości na polskiej scenie muzycznej. Album jak dla  mnie  punktuje 10/10, zachęcam gorąco do wnikliwego, częstego zapętlania!

Recenzja : Piotr Siedlecki

 

One thought on “Recenzja debiutanckiej płyty Joli Tubielewicz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!