Relacja z festiwalu Prague Rocks – 22 czerwca 2022

Ze swoją 3. edycją powrócił 22 czerwca festiwal Prague Rocks, który gościł już takie sławy muzyki rockowej i metalowej, jak Kiss, ZZ Top i Ozzy Osbourne.

W tym roku w czeskiej Pradze na lotnisku Letnany gwiazdami były Metallica i Five Finger Death Punch. Wraz z nimi na festiwalu zagrali jeszcze The Hardkiss, S8nt Elektric, Red Fang i Steel Panther.

Bramy zostały otwarte o godz. 13:00, a występ pierwszego zespoły The Hardkiss zaplanowano na godz. 14:00. Jak było? Nie wiem, bo ogromne upały panujące wczoraj w Pradze i całkowity brak cienia na lotnisku Letnany przegrały z zimnym, złocistym trunkiem podawanym przy Moście Karola. Nie byłem jedyny, który zdecydował się odpuścić początek festiwalu, bo historyczne centrum Pragi było wypełnione fanami heavy metalu jeszcze przez kilka godzin. Każdy wiedział, że w stolicy Czech tego dnia odbywa się wielki koncert i nikt nie miał wątpliwości, dla którego zespołu ludzie pojawili się w mieście. Na koszulkach fanów królowała bowiem Metallica.

W Pradze poza wypiciem pysznego piwa można też dobrze zjeść i zwiedzić piękne miasto, więc chroniąc się przed upałem, razem z ekipą fanów poznaną w autokarze z Polski na Letnany wybraliśmy się dopiero na koncert Steel Panther, odpuszczając sobie po drodze jeszcze S8nt Elektric i Red Fang. Zrobiło tak zdecydowanie więcej osób, bo pełne 60 tys. fanów pojawiło się dopiero na występ Metalliki.

Wracając jednak do Steel Panther – ich koncert został na dzień przed festiwalem skrócony z 75 do 45 minut, a wygospodarowane pół godziny wpadło na konto gwiazdy wieczoru, Metalliki. Chłopaki ze Steel Panther pojawili się na scenie trochę wcześniej, więc po części zrekompensowali sobie obcięcie czasu. W swoim stylu rodem z lat 80tych zagrali w iście kalifornijskim, pełnym słońcu (Steel Panther pochodzą z Los Angeles) i, również w swoim stylu, przeplatali utwory seksistowskimi komentarzami wygłaszanymi przez wokalistę Michaela Starra i gitarzystę Satchela. W sumie zrobili to, czego od nich oczekiwaliśmy, bo twórczość Steel Panther trzeba przyjmować z przymrużeniem oka. Ograniczony czas spowodował, że na koncercie nie było mowy o bisach, więc kalifornijczycy opuścili scenę zgodnie z planem.

Pół godziny później, w całości spędzone w kolejce po hot-doga, mogliśmy zacząć szukać miejsca na degustowanie się występem Five Finger Death Punch. Scena była przygotowana w 100% pod show Metalliki, więc 5FDP mieli ograniczone pole do popisu – poza dwoma telebimami i kilkoma wyrzutniami ognia nie mieli nawet swojej grafiki w tle. To już spowodowało pewien niedosyt, bo to był mój 4. koncert Metalliki, ale pierwszy Five Finger Death Punch, więc scenografia, a dokładnie jej brak, po części mnie rozczarowały. W końcu to nie był koncert Metalliki z supportami, tylko festiwal, więc moim zdaniem 5FDP zasługiwał na więcej. Przechodząc jednak do samego ich występu – wspomniałem o szukaniu miejsca i nie chodzi tu o tłumy ludzi, a o dźwięk. Koncert 5FDP był kiepsko nagłośniony i dopiero za trzecim podejściem znaleźliśmy miejsce, w którym było słychać w miarę dobrze wszystkie instrumenty. Jako wielki fan 5FDP jestem zadowolony, że mogłem usłyszeć chłopaków na żywo, ale jestem pewien, że kolejne ich koncerty pod kątem wizualnym i brzmieniowym przebiją bez problemu ten na Letnanach. W setliście kapeli z Las Vegas nie zabrakło hitów “Wrong Side Of Heaven”, “Wash It All Away”, “Bad Company”, nowszych utworów jak “Inside Out”, “Little Bit Off”, czy “The Bleeding”, który rozpoczął ich karierę. Nie usłyszeliśmy za to nic z zapowiedzianej, nowej płyty, a przecież trzy utwory już miały swoją premierę. Koncert zakończył się 10 minut przed czasem, więc tym bardziej niedosyt pozostał.

Przyszedł w końcu czas na gwiazdę wieczoru, Metallikę. Pierwsze dźwięki z taśmy “It’s a Long Way to the Top (If You Wanna Rock ‘N’ Roll)” AC/DC były oznaką, żeby wzrok z budek z piwem przesunąć w kierunku sceny. Zaraz po tym “Ecstasy Of Gold” i zaczynamy show. James, Kirk, Robert i Lars odpalili przy dźwiękach “Whiplash”, potem “Creeping Death” i “Enter Sandman” którym zazwyczaj zamykali koncerty. Na tej trasie stadionowej nie był to jednak przypadek, a ciekawostek w setliście było więcej. Usłyszeliśmy “Trapped Under Ice”, który pojawiał się w ostatnich latach bardzo rzadko, a na rozpoczęcie bisów “Damage Inc”, który nie był grany praktycznie wcale. Było też “Dirty Window”, które na koncercie brzmi o wiele lepiej niż na płycie “St. Anger”. Mocy scenografii mogliśmy doświadczyć za to podczas “Moth Into Flame”. Ekrany z tyłu sceny rozświetliły się w stylu Las Vegas, a fani ogrzali się przy wybuchach ognia, nie tylko ze sceny, ale też ze słupów umieszczonych na płycie. Na zakończenie podstawowego setu przyszedł czas na “Seek & Destroy”, koncertowy klasyk w wykonaniu Metalliki, który już na początku położył Kirk i chłopaki musieli utwór zacząć od nowa. Było zatem trochę śmiechu. Koncert legendy trash metalu zakończył utwór “Master Of Puppets”, czyli tak jak poprzednie koncerty na tej trasie. Tu warto wspomnieć, że Meta nie kończyła koncertów tym utworem od 1997 roku. Potem już tylko fajerwerki i uciekamy na autokar do Polski usatysfakcjonowani, bo po korektach nagłośnienia w pierwszych utworach, reszta koncertu Mety brzmiała bardzo dobrze.

Czas na podsumowanie. Skład festiwalu bardzo dobry, dojazd z Polski do Pragi też jest ok. Obecność na festiwalu zawsze można też połączyć ze zwiedzaniem miasta, które jest jednym z najładniejszych w Europie. Na festiwalu było co zjeść i czego się napić, chociaż kolejki były zdecydowanie zbyt długie. Uciążliwe było natomiast rozwiązanie narzucone przez organizatora, czyli opaski na rękę do zbliżeniowych płatności. Opaskę trzeba było doładować w specjalnym punkcie za każdym razem, gdy skończyły się pieniądze. Rozwiązanie z założenia miało ułatwić płatności na festiwalu, ale ktoś zapomniał, że w kwestii płatności zbliżeniowych wystarczy użyć standardowej karty płatniczej i nie potrzeba do tego zbędnych opasek. No cóż, trzeba było się z tym pomęczyć, żeby zobaczyć na żywo Metallikę, bo ta w naszym kraju w tym roku się nie pojawi. Jaki wniosek? Oby tak dalej Prague Rocks, z dobrym lineupem festiwal może startować z kolejnymi edycjami, niedociągnięcia się poprawi!

 

5 thoughts on “Relacja z festiwalu Prague Rocks – 22 czerwca 2022

  1. A gdzie tam miałeś bisy ?! Połowa publiki to zombie. To już nie te czasy , gdzie po koncercie traciłeś kilka kilogramów . Teraz to czas smartfonow , ganiania za piwem w czasie gdy MA daje ogień. Szkoda gadać , takie czasy 😥

  2. To był mój 4 koncert Mety, jednak pierwszy zagraniczny. Wydaje mi się, że widać było większy zaangażowanie w występ niż na koncercie “Wielkiej czwórki” w Polsce. Czyżbyśmy dalej, z uwagi na małe rozmiary stadionów, byli trochę mniej godni dobrych występów?
    Dużo fanów z Niemiec, co widać było po rejestracjach aut i języku słyszanym w około.
    Koncert udany, dają radę również fani… średnia wieku 50+, ze względu na wnuczki! xd

  3. Na pierwszym koncercie Metalliki byłem 10 lutego 1987 roku w Katowicach, potem na wielu innych, a w Pradze trzeci raz. Pogoda znakomita, publiczność fajna, FFDP byli świadomi, że “festiwal” z Metalliką z reguły sprowadza innych uczestników do roli supportów, nawet na Big 4 dało się to odczuć, przyroda. Zmieniającą się publikę, jej zachowania i roznice w zależności od kraju oczywiście zauważam, ale kim jestem, żeby to oceniać. Kolejny raz widzę, że są najwięksi.

Pozostaw odpowiedź St.anger Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!