W poniedziałek 20 Czerwca na scenie Warszawskiej Hydrozagadki zagrał Australijski zespół The Faim. Zespół tworzą piosenkarz Josh Raven, basista i klawiszowiec Stephen Beerkens, gitarzysta Samuel Tye i perkusista Linden Marissen. Zespół wydał swój debiutancki album EP „Summer Is a Curse” w 2018 roku i podpisał międzynarodową umowę z BMG Rights Management.
Zanim zespół The Faim pojawił się przed 22:00 na scenie, przez około godzinę rozgrzewał publiczność zespół z Francji – Colours In the Street. Było nieco lirycznie niczym w stylu Toma Chaplina, z Keane lub nawet czasem falsetowe dźwięki wokalisty przypominały składowe kompozycji zespołu Coldplay. Był to błogo nostalgiczny support, ale publika przed sceną żywiołowo reagowała na intrygującą warstwę brzmieniową piosenki.
The Faim w całym składzie gdy weszli na scenę pokazali, że soft rock ma się dobrze. Wokalista był wulkanem pełnym energii, skacząc z mikrofonem jak typowe zwierzę sceniczne w dobrym słowa tego znaczeniu. Cały set składał się z szesnastu utworów. Między innymi zagrali ”Ease my mind”, „ERA”, „YAMA”, „Saints”, „State of Mind”, „Flowers”, „Summer” czy energetyczny kawałek „The Hills”, który na YouTube zebrał już ponad milion wyświetleń. Brzmienie zespołu to charakterystyczny wokal, dobrze wyeksponowany bas z grooviącą perkusją, oraz przemyślana gitara, która nie posiada dużo nałożonych efektów a i tak brzmi bardzo dobrze. Mógłbym porównać brzmienie The Faim do zespołu Kensington a momentami nawet do Kings of Leon. Koncert oceniam na mocne 8/10. Polecam zapoznać się twórczością The Faim bo naprawdę warto!
Recenzja: Piotr Siedlecki