ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY: Truchło Strzygi, Siksa, Dom Zły, Armagh, Wij, Gallower, Ohyda – Warszawa Progresja, 30 października 2022

Punk i heavy metal. Dwie formy młodzieżowego buntu, światopoglądowego, estetycznego i muzycznego, już pół wieku są azylem dla wyrzutków społeczeństwa i buntowników obalających autorytety. Czasem funkcjonowały obok siebie zachowując stosowny dystans, czasem przedstawiciele subkultur urządzali sobie sparingi walk ulicznych, a czasami pewne zespoły łączyły patenty muzyczne obu gatunków – i dokładnie tak samo wyglądało i wygląda to w Polsce, nawet jeśli w naszym kraju subkultury te były stosunkowo młodsze od swoich odpowiedników z Wielkiej Brytanii i USA. Ktoś jednak stwierdził, że Żarty Się Skończyły i nadszedł czas porozumienia ponad estetykami – i taki właśnie szyld otrzymała trasa łącząca najgorętsze nazwy młodej sceny alternatywnej – punkową Siksę i metalowe Truchło Strzygi. Ruszyła trasa obejmująca jedenaście koncertów i kilka różnych składów, a jej finał odbył się przed Halloween w warszawskim klubie Progresja.

Pierwszy rzut oka, na same gwiazdy, rzeczywiście prorokował szczodry ekumenizm gatunkowy: Wij ze zmysłowym, mroczny proto-metalem, Siksa w wirze szalonego punk rocka, a Truchło Strzygi sięgające do historii metalu. Natomiast drugi odkrywał dominację żywiołu metalowego, z Ohydą otwierającą wieczór jako jedynym wsparciem punkowym dla Siksy. Reszta zespołów zagęszczała atmosferę w Progresji odniesieniami do takich artystów jak Venom, Slayer, Motorhead czy Iron Maiden.

Po otwierającej wieczór Ohydzie na scenę pewnym krokiem wtargnęło trio Gallower, rozpoczynając sentymentalną wycieczkę po inspiracjach metalem. Na pytanie “Venom?” panowie na pewno odpowiadają gromkim “Ave!!”. Charakterystyczna maniera wokalna basisty definiowała kierunek tego metalu starej szkoły według angielskiego przepisu. Cieniem na występie, choć nie tym pożądanym, położył się niedobór basu w głośnikach, przez co zabrakło piekielnej głębi dźwięku.

Przerwę w metalowej panoramie stanowił występ zespołu Wij, który z hipnotyzującą Marią Rentgen na czele zaserwował pogański proto rockmetal z natychmiastowym skojarzeniem z Blues Pills, Lucifer czy Coven – oczywiście przez żeński wokal, ale też mroczne teksty i ciężkie brzmienia.
Ciekawą ekstrawagancją była rezygnacja z użycia basu – za riffy i linie basowe odpowiedzialny był jeden instrument.

Następny na scenie Armagh straszył kolczastym logo, po którym spodziewałem się zamieci mrocznego black metalu, a zostałem zaskoczony wspomnieniem lat 80-tych i chuligańskich początków New Wave of British Heavy Metal ze wskazaniem na Saxon, Samson czy Iron Maiden z Paulem DiAnno. Tutaj też nastąpiła pewnego rodzaju rozgrzewka przed gwiazdą wieczoru, kiedy za bębnami zasiadł Gambit, wokalista Truchła Strzygi! Może i było groźnie, ale za to wedle tradycji NWOBHM nawet melodyjnie, o tyle Dom Zły zaatakował post-metalem w bardzo czarnych brzmieniach, w pełni usprawiedliwiając nazwę kojarzącą się z filmem Wojciecha Smarzowskiego i wypełniając salę desperacją najczystszego stężenia.

No i gwiazdy wieczoru.

Siksa wyrobiła swój uroczy pseudonim na niezależnej scenie punkowej, stając się nowym obliczem trochę Niny Hagen, a bardzo nurtu grrrl power. Jednak muzyka ma bardziej elektroniczne korzenie, wokal zaś stanowi melorecytowany strumień świadomości i tak też zaprezentowała się w Progresji. Na scenie pojawił się chłopak z gitarą (nie wiem, czy był Siksy parą) i generował dźwiękowe plamy, bliższe ambientowi niż riffom, zaś sama artystka rozpoczęła pochód po całym klubie, w trakcie którego zasypywała zebranych ostrzałem słów i myśli. Występ bliższy artystycznemu performance niż klasycznego koncertu, był chwilą oddechu dla uszu przygniecionych metalową zawieruchą, ale był też chwilą ciężkiej konsternacji i niepewności powagi sytuacji.

Przy okazji, obawiam się, że planowany przez organizatorów mariaż środowisk nie wyszedł w pełni, ponieważ grupy fanów obecne na sali wyraźnie wymieniły się: metalogłowi od Gallower, Armagh i Truchła udali się do barów, a pod sceną zebrała się publika dopingująca punkowe występy, które w Warszawie mogłyby mieć liczniejszą reprezentację.

Natomiast Truchło Strzygi udowodniło swoją solidną pozycję na polskiej scenie metalowej, rozpalając publikę efektami pirotechnicznymi oraz szaloną dawką metalu w stylu połączenia Kat, Sodom i Mercyful Fate! Brzmienie, które miewało humory przy poprzednich artystach, tutaj bardzo pomogło zmaltretować narządy słuchu.

Trasa Żarty Się Skończyły pokazała bardzo dobrą kondycję sceny, którą można nazwać podziemną albo alternatywną – jeśli dotychczas dzieliło się duży dystans od aktualności polskiego hałasu, to trasa jest dobrym powodem by ten kontakt złapać, jeśli zaś ktoś już trzyma rękę na pulsie, to teraz zaciska palce aż do chrupnięcia kości! Mocno liczę na kolejne edycje, jednocześnie pozwolę sobie podpowiedzieć urozmaicenie ze strony punkowej, skoro są liczne kapele gotowe doskonale wpasować się w format tej trasy, żeby wspomnieć The Stubs, Embitter, Jad albo Czerń i wiele, wiele innych kapel godnych skrzyżować muzyczny ogień z kolegami metalowcami!

DawidQstosz Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!