Relacja z koncertu – BLACK FLAG + JAD – 31 stycznia 2023, Warszawa, Proxima

Są na scenie rockowej zespoły ważne i kluczowe, jest kilka godnych miana kultu i legendy, ale tylko nieliczne są pionierami. W Ameryce Północnej, kolebce muzyki hardcore punk, takimi prekursorami są Kanadyjczycy z D.O.A. i amerykańska reprezentacja w postaci Bad Brains, Dead Kennedys, Minor Threat czy Black Flag. Przez czterdzieści lat intensywnych karier i gwałtownych zmian świata dookoła oraz składów, kilka z tych ekip przeszło do historii dosłownie i w przenośni, inne zaś koncertują dalej. I dzięki tej wytrwałości, ostatniego dnia stycznia roku 2023, w warszawskim klubie Proxima można było obcować z mistrzami gatunku z BLACK FLAG. Jak dzisiaj trzymają się weterani? Przekonajmy się…

Wieczór otworzyła stołeczna ekipa JAD, zasypując publikę ostrym i zadziornym hardcore punkiem, zajadłym i zjadliwy, wedle nazwy. To było otwarcie godne rozgrzewki przed zespołem, który wręcz samodzielnie wykreował taki właśnie mroczny hardcore punk, stając się tym dla punka czym Black Sabbath dla metalu.

BLACK FLAG zaczęli od “Can’t Decide“, który zaskakująco wkomponował się w postawę zespołu, który od początku wieczoru nie mógł się zdecydować, czy przydługie intro ma brzmieć grunge’owo, stonerowo i punkowo. Z dylematu na scenie wyrwała zespół awaria wzmacniaczy, któtra przerwała koncert na kilka minut, a po uporaniu się z usterką… zaczęli od “Can’t Decide“, który zdefiniował postawę zespołu nie mogącego się zdecydować, czy intro ma brzmieć punkowo, stonerowo czy może grunge’owo…

Niestety, to był dopiero początek problemów. Choć technologia już nie stawiała oporu, to oprócz zdecydowania stylistycznego, zespół nie dowiózł także dźwięku i punkowej energii…

Doszukiwałem się osoby akustyka na stanowisku, zaś moja konsternacja nie była odosobniona: pewien doświadczony bywalec niejednego koncertu podzielił się wrażeniem, jakby był na próbie dźwięku poprzedzającej właściwy występ, ktoś inny zaś odniósł wrażenie obecności tafli pleksiglasu oddzielającej scenę od widowni, tamującej przepływ muzyki.

Dźwięk może kuleć, zwłaszcza na koncercie punkowym – można to wybaczyć, ale na pewno nie może na takim wydarzeniu zabraknąć energii – a ten brak był szczególnie odczuwalny podczas występu spod znaku czarnej flagi… Spotykałem się z występami wiekowych i scenowych rówieśników Black Flag albo zespołów niewiele młodszych, które zawsze dawały z siebie 100% energii, pamiętając jakie emocje wywołuje punk rock, natomiast ekipa Grega Ginna ucięła przynajmniej jedną cyfrę tej setce, sprawiając wrażenie, jakby jakieś niedostrzegalne blokady nie pozwalały im rozkręcić się na scenie.

W latach 80-tych, na początku kariery, zespół Black Flag musiał nauczyć się grać szybko i precyzyjnie na koncertach, zanim imprezę rozbije kolejny wjazd policji, co było normą na ich występach. Odniosłem wrażenie, że dziś zapomnieli o tamtych emocjach, a wraz z nimi zabrakło także energii. A może tamte wściekłe dzieciaki wypluwające gniew i frustracje “już dorosły i tylko robią, co do nich należy”?

Cokolwiek stanęło za takim stanem rzeczy, doprowadziło teraz do smutnego obrazu elektrowni punkowej energii, której odcięto prąd…
Wydawać by się mogło, że urozmaiceniem formuły mógł być nowy skład, z sekcją rytmiczną zatrudnioną w 2022 roku oraz wokalem postaci słynnej w skate-punkowych kręgach.

Jednak, choć Mike Vallely jest słynnym skateboradzistą, to wskakując w bardzo głębokie buty pozostawione przy mikrofonie przez Keitha Morrisa i Henry’ego Rollinsa, nie udźwignął zadania. Miotając się między obłędem Morrisa i agresją Rollinsa, sam wypadł bezbarwnie i nie potrafił oddać specyficznego, mroczno-szaleńczego nastroju zespołu, poległ nie mogąc udźwignąć (po)wagi takich szlagierów jak “Nervous Breakdown” czy “Gimmie Gimmie Gimmie“.

Przed koncertem zostałem zapytany czego można si spodziewać. Czego można oczekiwać od występu zespołu, który ukształtował gust muzyczny i postrzeganie pewnego nurtu muzyki rockowej?

Oczekiwałem spotkania z legendą, które zaowocuje srogą szkołą klasycznego hardcore punka, oczekiwałem potężnego ładunku energii i bólu wszystkich mięśni od szaleństwa przy szlagierach buntu i naporu.

Zamiast tego otrzymałem konsternację i srogi zawód. Nie tak powinni prezentować się herosi punk rocka…

Dawid Qstosz Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!