Pierwsza edycja winter mood w klubie muzycznym Bardzo Bardzo to był bardzo trafiony strzał w dziesiątkę. Mimo opóźnienia ze względów technicznych, po około 20 minutach oczekiwania publiki przy rześkich napojach, na scenę wszedł pierwszy bardzo charyzmatyczny zespół. Na czele z wokalistą Kubą Dąbrowskim. Wspierały go muzycznie piękne i zdolne cztery instrumentalistki: Magdalena Laskowska – syntezatory, skrzypce i wokal, Klaudia Wachtarczyk – bas, Joanna Purzycka –gitara elektryczna oraz Justyna Mikrut na perkusji.
Zespół grał świeżo, emocjonalnie i ze smakiem. Kuba Dąbrowski doskonale się wkomponował w żeński anturaż muzyków. Zagrał m. in. Utwory „Gorszy Mood” oraz „Zostaw go”. Szczególnie moją uwagę przykuła basistka, która grała charakternie niczym Kubas Karaś z duetu Karaś/Rogucki. Także Magdalena Laskowska, która gra w wielu projektach, ale głównie w zespole Dawida Podsiadło, pokazała, że jest profesjonalistką, która potrafi przekazać swoją gra niesamowite emocje.
Jako drugi wystąpił zespół Szymona Żurawskiego (szymonmówi), który wykonał dosyć nostalgiczne piosenki. Były one w większości bardzo chwytliwe. Szczególnie zapadł mi w pamięć utwór „Dzikość Serca”, który to na serwisach streamingowych był wydany wraz ze Świernalisem. W 2021 zadebiutował albumem „ Coś się zepsuło” Artysta nie boi się poruszać tematów takich jak przemoc domowa czy skutki katastrofy klimatycznej, która z każdym rkiem rośnie na sile.
Melodyjne indie rockowe gitary, wyskoki głos wokalisty, piękny chórek oraz dobry bas to szybka recenzja występu drugiej kapeli podczas tego klimatycznego wieczoru.
Jako trzeci zagrał międzynarodowy duet Chair w składzie – Cura i Hubert Kurkiewicz. Cura jest oryginalnym wokalistą na co dzień mieszkającym w Londynie, natomiast gitarzysta Hubert Kurkiewicz mieszka w Kopenchadze. Mimo to udaje im się grać koncerty i pokazywać swoją nietuzinkowość. Jest to reprezentacja Tygrysy Records sublabelu ART2, którego dyrektorem artystycznym jest Błażej król.
Na koncercie Panowie byli wulkanem energii. Sola gitarowe na po podłodze, skakanie z gitarą po stole barowym po to, żeby na koniec wpaść w tłum licznej publiczności zaowocowała wielkimi brawami. Dawno nie widziałem muzyków, którzy pokazali takie pełne ekspresji show na koncercie.
Jako czwarty i ostatni na scenie klubu Bardzo Bardzo zagrał i zaśpiewał Tomasz Makowiecki. Jego ambientowa muzyka z wieloma syntezatorami była genialnym zwieńczeniem całego eventu. Obecny na polskiej scenie od 2001 nagrał już aż 5 albumów studyjnych. Jego najnowszy singiel „Nie ma nas” z gościnnym udziałem Katarzyny Nosowskiej zwiastuję płytę, która ukaże się na wiosnę tego roku. Trudno opowiedzieć o muzyce Tomasza Makowieckiego. Jest ona na pewno przesiąknięta szczerością dojrzałego mężczyzny, który piszę czułe teksty i niosące emocje warstwy przestrzennego dźwięku. Jeśli chcecie poczuć niesamowity stan błogiej nostalgii, koniecznie trzeba zobaczyć koncert tego muzyka.
W moim odczuciu wieczór był nadzwyczaj udany. Przypominał nieco show case, gdzie nie tak znani artyści prezentują swoją muzykę. Natomiast bardziej czy mniej znani, zrobili to na świetnym poziomie. Trzeba to zdecydowanie przyznać. Różnorodność powyższych czterech składów była tak ciekawa, że z przyjemnością spędziłem prawie 4 godziny niczym za pstryknięciem palców. Winter Mood to był piękne wydarzenie, które zapamiętam na długo. Już nie mogę się doczekać kolejnej edycji!
Recenzja: Piotr Siedlecki