Rozmowa z wokalistą Michael „JJ” V. Wahntraum z Harakiri For The Sky

Założony w 2011 roku przed multiinstrumentalistę M.S. i wokalistę J.J. Harakiri For The Sky funkcjonował pierwotnie jako zespół studyjny, jednak koncertowy potencjał ich niesamowicie wyrazistej mieszanki black metalu z post rockiem nie mógł zostać po prostu ot tak stłumiony.

Cześć! Dziękuję, że zgodziłeś się na tę rozmowę. Jak się masz?

Oczywiście! Wszystko w porządku.

Jak się czujesz mogąc zagrać po raz kolejny w Polsce?

Zawsze świetnie się bawiłem grając w Polsce i miałem szczęście, że tym razem, nie wiem, jak to się wymawia po polsku, Dansik, Dantik…

Czy chodzi o Gdańsk?

Tak! Cieszę się, że jest w planie trasy, ponieważ nigdy tam nie byłem, a zdjęcia, które widziałem z tego miasta są zawsze takie piękne, więc nie mogę się doczekać, aby zobaczyć również nowe miasto, którego jeszcze nie odwiedziłem.

Pokochasz Gdańsk – to naprawdę piękne miasto.

Mam nadzieję!

Co lubisz najbardziej, podczas swoich wizyt w Polsce?

Jak to powinienem powiedzieć… Lubię miasta. Mam na myśli Kraków i Warszawę oczywiście, są to ładne, całkiem fajne, stare miasta.

To jest takie uczucie podobne, do tego kiedy odwiedzam Budapeszt lub Pragę. Ta aura miast samych w sobie. Zawsze było fajne, kiedy bawiliśmy się i zwiedzaliśmy Polskę! Ludzie są bardzo bardzo wdzięczni. Tutaj jest tak, że nie czujesz tego przeciążenia koncertowego, tak jak to się dzieje w przypadku Niemiec lub Wielkiej Brytanii. Tam można znaleźć nawet trzy koncerty danego zespołu tygodniowo, przez co możesz się tak poczuć między innymi w Niemczech, i także w Austrii, zwłaszcza w Wiedniu, gdzie ludzie są tak bardzo przeciążeni razem z zespołami. Można tam znaleźć ogromną ilość darmowych koncertów każdego dnia. A przez to ciężko nawet zdecydować co wybrać. A kiedy gramy we wschodniej Europie nie mam tego poczucia przeciążenia. I ludzie nie są też tak przeładowani tymi wszystkimi eventami.

Jak opisał byś Polską publiczność na Waszych koncertach? Czy jest to dziki tłum czy są to raczej osoby spokojniejsze?

Polska publiczność, którą miałem okazję spotkać była bardzo przyziemna i bardziej opanowana. To nie jest ten szalony typ uczestnika koncertu jaki można spotkać w Meksyku czy Ameryce Południowej. Ale to bardzo dobrze! Nie można mieć wszystkiego, każda publiczność jest inna. Moja mentalność jest podobna do polskiej publiki. Jestem trochę cichy, trochę bardziej wycofany, nie zbyt szalony, może roztrzepany czy lekko odstrzelony, więc myślę, że to całkiem, do Was pasuje.

Czy możesz zdradzić, który album będzie dominował podczas koncertów na Waszej set liście?

Zawsze staramy się grać tak, aby pojawiły się utwory z każdej płyty, ale myślę, że raczej nasze dwa ostatnie albumy zdominują set listę.  Mamy w planie dwie piosenki z albumu „Arson”. Mogą się pojawić trzy piosenki z „Maere”.

Problem pojawia się w tym, że na koncertach, nasze piosenki trwają od 8 do 10 minut, więc zawsze mamy, problem, którą piosenkę powinniśmy zagrać, ponieważ nie możemy grać dłużej niż 70-80 minut. Musimy, więc zaplanować to tak, aby nie przekroczyć tego czasu. Z czego wynika, że możemy wybrać około 8 piosenek z nagranych już pięciu albumów. To jest zawsze trudne, aby dokonać takiego wyboru. To jest tak, że kiedy zespół jest w trasie, to zawsze dominującą częścią będzie najnowszy album. Nawet jeśli ma on już trzy lata. Więc tak, to „Maere” wciąż dominuje na naszych koncertach. Może byłoby to interesujące dokonać takiej próby przeglądu wszystkiego, co do tej pory wydaliśmy.

Mogłoby to być interesujące wyzwanie zagrać wszystkie piosenki Harakiri For The Sky. To byłby najdłuższy koncert na świecie!

Z pewnością!

Czy możesz mi powiedzieć, którą piosenkę lubisz grać najbardziej?

To zawsze się zmienia z czasem i bywa, że piosenki, które grasz po 100 razy w ciągu dwóch lat, stają się irytujące, a są to głównie te piosenki, z którymi zawsze miałem lub mam problem podczas grania co nazywam zresztą „deszczem traumy”. Dlatego, że już to graliśmy, więc często są one powtarzalne, ale za to ludzie je lubią, ludzie je kochają, więc gramy i gramy. Ja w szczególności lubię pokazywać nowsze  piosenki, ponieważ jest to dla mnie wyzwanie, nie słyszałem ich jeszcze tak często. Myślę, że jeden z moich ulubionych utworów jest „Sing For The Damage We’ve Done” z albumu „Maere”.

Dlaczego zdecydowaliście się, że to Celeste i Sunken dołączą do Harakiri for The Sky na trasie?

Kiedy zaczynaliśmy szukać odpowiedniego suportu, co zajęło nam trochę czasu. Jakoś udało się nawiązać kontakt z Celeste, a ja kiedy, zobaczyłem ich za pierwszym razem, wiedziałem, że musieli z nami zagrać. Tak, było. Myślę, że było to ponad 10 lat temu, w 2013 czy coś takiego. I nie wiem, czy wiesz o ich pokazie świetlnym.

Słyszałam, tak.

Mają po prostu czerwone lampy na swoich czołach i wszystko poza tym jest całkowicie ciemne. Oni tak pracują i bawią się tym! Jest całkowicie ciemno i masz takie uczucie – WOW! Ta atmosfera. I oczywiście, bardzo podoba mi się ich muzyka, więc byłem bardzo podekscytowany, kiedy nasza agencja bookingowa w końcu powiedziała nam o Celeste jako o suporcie na naszej trasie. Myślę, że Sunken, nie wiem jak powinienem to powiedzieć… Dostali skądś informację, że organizujemy małą trasę koncertową po Polsce. I postanowili spróbować dostać się najpierw do naszego managementu, a później do agencji bookingowej. I tak się znaleźli w naszej ekipie! Też bardzo doceniam ich muzykę, grają coś co bardzo lubię. Ostatniej jesieni, zanim się dowiedziałem o ich udziale na trasie. Pojechałem na ich koncert 200 albo 300 kilometrów tylko po to, żeby po prostu ich zobaczyć. Dla mnie są idealni, pełny pakiet!

Brzmi jak świetna współpraca! Poważnie, myślę, że zagracie razem świetne koncerty.

Tak, mam taką nadzieję!

Czy przygotowujecie jakieś niespodzianki dla swoich fanów?

Co masz na myśli mówiąc o niespodziankach?

Może przygotowujecie coś specjalnego dla fanów? Być może nowa piosenka?

O nie! To nie jest czas na taki ruch! Natomiast teraz nowy album w końcu nabiera swojego ostatecznego kształtu i jestem całkowicie pewien co do jego rychłej premiery. Może to być nawet początek 2025 roku. Ale na razie nie będziemy grać nowych piosenek. Rozmawialiśmy o tym, ale nie będziemy ich prezentować, przed wydaniem pierwszego singla, pokazania okładki i całej tej otoczki. Ma to dla nas więcej sensu. Może to być jakiś pomysł dla zespołu, który dopiero zaczyna i wychodzi z sali prób, który pisze piosenki razem, a później muszą ćwiczyć na żywym organizmie, czyli zagrać je na żywo i żeby wyćwiczyć pewne nawyki i tak dalej. Ale w przypadku Harakiri, czyli takiego projektu, gdzie jeden facet robi całą muzykę, a drugi robi tylko wokal, ma sens, kiedy piosenki już są na zewnątrz, aby zagrać je na żywo.

 

Teraz muszę Cię zapytać o kilka rzeczy dotyczących Ciebie jako muzyka. Czy możesz mi powiedzieć, czym jest dla Ciebie muzyka?

To zawsze było trochę, jak pewnego rodzaju katharsis lub jaźń… autoterapia. Wiem, że teraz wszyscy mówią. Ale tak długo, jak długo jestem na scenie i słucham cięższej muzyki to jest coś takiego, że już od dwudziestu lat odkąd zaczynałem w moim pierwszym zespole black metalowym, muzyka była zawsze bardzo dużą częścią mojego codziennego życia. Nie tylko z powodu grania tras czy robienia albumów. Na przykład zawsze coś piszę, nie ważne co, mam długopis i mały notes do zapisywania pomysłów i tak to się wszystko składa. Gram na gitarze prawie trzy lub cztery razy w tygodniu i próbuję znaleźć nowe pomysły, więc za każdym kolejnym razem. Kiedy nie piszę muzyki lub nie pracuję nad czymś nowym, słucham mojej muzyki. Jestem zapalonym kolekcjonerem winyli. Jestem ich ogromnym fanem, a pierwsze ukradłem od mojej starszej siostry, kiedy miałem około dwunastu lat. To było „The Crimson Idol” od Wasp i „Human” od Death.

Zadziałała na moją miłość do muzyki, nie tyle muzyka sama w sobie, której słuchałem, lub robię teraz, ale to właśnie kolekcjonowanie winyli obudziło moją miłość do ciężkiej muzyki. Tak, muzyka wiele dla mnie znaczy!

Powiedziałeś, że jesteś w tej branży już prawie 20 lat. Co myślisz kiedy wspominasz swoje początki? Początki Harakiri For The Sky? Oraz o punkcie, w którym jesteś teraz? Jak podsumowałbyś tę przygodę z muzyką?

Myślę, że wszystko ewoluowało całkiem dobrze. Zrobiłem kilka rzeczy, z których wszyscy teraz korzystamy. Poczyniłem duże postępy i osiągnąłem cele, o których nigdy nie marzyłem. Nigdy nie myślałem o tym, że ruszę w trasę po Australii, w którą ruszamy już w listopadzie. Gramy tam z jednym z moich ulubionych zespołów, który uwielbiam od czasów nastoletnich. Albo inaczej mówiąc, żeby grać z takim zespołem, który naprawdę bardzo szanuję. Ale również jest to możliwość podróżowania do miejsc, tak daleko od domu.

Możliwość wydawania muzyki i to ciągłe poszukiwanie czegoś szerzej. To wszystko jest czymś, czego nawet nie mogłem sobie wyobrazić te 20 lat wcześniej, wtedy byłem takim muzykiem, mającym nadzieję, że jakimś cudem uda mu się znaleźć człowieka z dobrym laptopem, ale takiego, który działa wystarczająco mocno żebyśmy mogli nagrywać powiedzmy sześć ścieżek jednocześnie i stworzyć z nich coś nowego. Aby w końcu kiedy mamy tę piosenkę, którą pisaliśmy przez dwa miesiące pojawiła się ona w formacie cyfrowym.

Dwadzieścia lat później? Wszystko się zmieniło, ale w dobry sposób.

Jakie to uczucie być na scenie i śpiewać dla tych wszystkich ludzi, którzy przychodzą na Wasze koncerty i wspierają Cię w Twojej pracy?

To dla mnie wciąż bardzo niewiarygodne, że są tacy, ludzie, którzy naprawdę wydaje się, że to lubią, że lubią to co robimy i dzięki temu mamy możliwość grać te koncerty i jeździć w trasy. I tak, to sprawia, że wciąż czuje się dziwnie. Ale dobre jest to, że nie jestem, a może raczej nie mam tendencji do bycia zbyt zdenerwowanym podczas występów, więc myślę, że to całe aktorstwo sceniczne wydaje się dobre w moim wykonaniu i jest całkiem naturalne. Cały czas mam nadzieję, że niczego nie przegapię, że się nie pomylę, nie zapomnę tekstu. Po prostu idę zrobić swoje i myślę, że moi towarzysze na scenie też tak o tym myślą, a dzięki temu jest to autentyczne. Mam nadzieję, że dla naszych fanów też, nawet jeśli są pozornie daleko od nas.

Jest na pewno! Powiedz mi, czy jest coś, co byś chciał zrobić, ale nie miałeś okazji jeszcze tego spróbować?

Masz na myśli pracę z kimś konkretnym?

Pracę z kimś konkretnym lub może chciałbyś poeksperymentować z dźwiękiem lub tekstem?

Mamy austriacką artystkę, nazywa się Soap&Skin. Stworzyła muzykę do serialu „Dark”. Nie wiem, czy jest on znany w Polsce, ale to coś w stylu europejskiej wersji „Stranger Things”.

Ona jest świetna! Robi bardzo ciemną muzykę z dużą ilością syntezatorów, a jednocześnie bardzo depresyjną. Jestem jej wielkim fanem. Próbowaliśmy podjąć się z nią współpracy przy kilku projektach i pytaliśmy, czy chce pojawić się na jednej z Naszych piosenek. To na pewno byłoby spełnienie marzeń, aby z nią pracować.

Generalnie zawsze jestem otwarty na eksperymenty współpracując z innymi muzykami w różnych gatunkach. To zawsze jest kwestia odrobiny wysiłku i czasu, ponieważ… zawsze tracisz czas nagrywając album. Zawsze myślisz – „OK, kiedy zaczynamy nagrywanie w ogólnie nie powinniśmy robić nic innego tylko skończyć wszystko w maju”. Ale Ty wiesz, że tego nie zrobisz, bo zawsze ktoś zachoruje albo coś nie zadziała tak jak powinno. Musisz przerabiać rzeczy i tak dalej. Więc to jest smutna część tego, że czasami brakuje czasu, aby zrobić coś nowego poeksperymentować z muzyką.

Ogólnie jestem otwarty na wszystko. Myślę, że udało nam się zrobić kilka eksperymentów dźwiękowych na nowym albumie, gdzie połączyliśmy cięższe brzmienie z odrobiną alternatywy, ale również rzeczy takie jak indie rock i crunch. Wciąż jest to mieszanka, którą już mieliśmy w głowie, ale jeszcze bardziej polaryzująca. Ta muzyka idzie w górę, a potem w dół, stając się coraz bardziej depresyjna czy maniakalna. Reszta, czyli trasy koncertowe i wszystko co osiągnęliśmy to wszystko, co chcieliśmy. Szkoda, że nie ma Nowej Zelandii na australijskiej trasie, ponieważ jest to kraj, do którego zawsze chciałem pojechać, a niestety jest to bardzo drogie, żeby tam się wybrać, więc nie pozwolono nam na to.

Natomiast udało nam się zrobić trasę po USA, która również zawsze była moim marzeniem. Więc jestem wdzięczny za to, co zrobiliśmy i osiągnęliśmy. Udało się! Nadal będziemy szukać sposobów, aby zobaczyć nowe miejsca, a to wszystko w następnych latach.

 

Oczywiście trzymam kciuki. Muszę zapytać cię, wracając do Harakiri For The Sky, skąd pomysł na wizualną stronę zespołu? Ponieważ jest oczywiście bardzo mrocznie, ale przejawia się to nie tylko w muzyce, ale także w okładkach i całej tej graficznej stronie, które zdaje się, że posiadają od początku do końca swój styl, który jest kontynuowany przez całą Waszą karierę. Skąd wziął się pomysł na nie?

 

Nie wiem. To było coś, co przyszło całkiem naturalnie. Zaczęło się od pierwszej okładki z krukiem, który jest przywiązany do liny. Narysowany przez jednego z moich najstarszych przyjaciół. Potem po prostu to wszystko się zaczęło. Nie daliśmy mu tego pomysłu. On zaczął rysować. Jest świetnym artystą, zwłaszcza w rysowaniu zwierząt, w szczególności ptaków. I tak narodził się ten pomysł, aby pozostać w tej koncepcji, aby zawsze mieć zwierzęta na okładce, dzieła sztuki z różnymi tłami i różnymi zwierzętami. Estetyczne zwierzęta, które również pasują do muzyki, również do regionu skąd pochodzimy. Nigdy nie widzę papug w moim kraju, ponieważ nie ma tutaj tego ptaka. On nie ma nic wspólnego z Europą. W Europie dorastaliśmy i robiliśmy wszystko, aby zachować w sobie tę cząstkę, więc wyruszyliśmy, szukając, myśląc i znajdując nowe zwierzęta, które pasują do stylu, a także mają, jak mówisz, mroczny charakter, jak na przykład martwy lis z drugiego albumu, który zresztą już trochę gnił. Poroże również było czymś o co walczyliśmy, a ono także miało ten mroczny akcent na jasnoszarej okładce. Wciąż nie jesteśmy pewni co znajdzie się na nowym albumie, ale myślimy nad tym, pracujemy i jest pewne, że będzie to zwierzę ponownie z ciemnym tłem z historią, która pasuje do tego o czym będzie album.

Muszę powiedzieć, że okładki ze zwierzętami są naprawdę świetne. To nadaje im mistycznego charakteru. Myśląc o tych albumach i kiedy się na nie patrzy, można się doszukać symbolicznych znaczeń, więc to dobrze, że idziecie w tę stronę i korzystacie ze zwierząt, które są obecne w Waszej codzienności.
Zastanawiałam się, co chcesz przekazać swoją muzyką? Co chciałbyś powiedzieć ludziom swoją muzyką?

Rzecz w tym, że kiedy zaczynasz tworzyć zespół lub muzykę, w moim przypadku nigdy nie myślałem o ty, co mogę dać innym ludziom. Ponieważ w pierwszym odruchu po prostu myślisz, że chcę wyrazić siebie jako artystę, wizualnie lub spróbować, a może nawet, lepszym określeniem będzie ewoluować jako artysta, ale również jako osoba i staram się to robić, zrobić coś wyjątkowego, żeby to było częścią mnie, a może nawet Ciebie. Potem może znajdę kogoś kto wyda te albumy i coś się wydarzy, i wtedy przychodzą ludzie. Naprawdę podoba mi się kiedy ktoś mówi, że piosenka lub tekst  pomogła mu przetrwać trudne chwile. I widzisz, że to nie tylko ty tak czujesz, ale że są ludzie czujący dokładnie to samo. Na początku nigdy nie piszę tekstów ani muzyki dla innych ludzi, ale zawsze na pierwszym miejscu robię to dla siebie. Zawsze dobrze jest usłyszeć, że można komuś pomóc przy okazji walki o własne życie, gdzie mierzymy się z problemami osobistymi. To właśnie sztuka i odczucia innych ludzi pomagają polubić to co gdzieś tam tworzymy. Czyli co z tego wynika, że muzyka pomaga w trudnych czasach. Wspaniale jest usłyszeć te słowa, kilka takich drobnych rzeczy. To jest ogromny komplement!

Jak przekonałbyś ludzi, którzy nie znają jeszcze Twojej muzyki, do posłuchania twórczości Harakiri For The Sky?

To jest naprawdę trudne! Kiedy jestem pytany przez mamy moich przyjaciół: kim jestem? co robię jako muzyk? i tak dalej. Zawsze staram się próbować opisać im to tak – to długie monotonne czyste dźwięki, które brzmią trochę jak filmowe. Jest to coś co można mieć w filmach… a potem dodajemy te ciężkie części, które budują kontrast do czegoś spokojniejszego. Pozostaje to na swój sposób melodyjne, a potem nadchodzi krzyk! Tak, właśnie to ja. Tak to opiszę. Zazwyczaj jednak zarówno ludzie, którzy nie są zaznajomieni z black metalem lub ciężką muzyką, jak i ludzie, którzy jednak mają jakieś pojęcie, nie potrzebują żebym im to wyjaśniał.

Na koniec, czy mógłbyś zaprosić swoich fanów na koncerty w Polsce?

Tak, oczywiście! Cześć Wam, pod koniec czerwca zagramy w Polsce na czterech koncertach. Nie możemy się doczekać żeby zobaczyć znajome twarze, ale również te nie tak znajome. Celeste i Sunkin są z nami! Myślę, że będą to świetne występy! Byłoby super, gdyby wielu z Was przyszło się z nami spotkać. Dziękuję!

Dziękuję za rozmowę!

Nie ma za co!

Rozmawiała Joanna Tulo

Harakiri For The Sky | Koncerty Metal | bilety na eBilet.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!