W miniony weekend na platformę SkyShowtime zawitała druga część, pierwszego z uniwersum Sonica, serialu – Knuckles. W recenzji pierwszych trzech odcinków pisałam, że serial ma potencjał, ale powinien się bardziej skupić na tytułowym bohaterze zamiast na jego sidekicku. Co przygotowali dla nas twórcy? Czy dali nam więcej Knucklesa w Knucklesie?
Zacznijmy od tego, że w odcinkach 4-6 Wade i Knuckles wyruszają do Reno, aby tam przyjaciel tytułowego bohatera zmierzył się z dawno niewidzianym ojcem w turnieju kręglowym, a w międzyczasie dwoje złoczyńców wciąż knują jak wywiązać się z powierzonego zadania i pojmać kolczatkę.
O ile pierwsze trzy odcinki były różnorodne, ciepłe i ciekawe, zwiastujące coś ciekawego, tak kolejne trzy… są o niczym. Tytułowy bohater zostaje zepchnięty na margines i praktycznie go nie ma. Cała opowieść toczy się wokół Wade’a (Adam Pally) i jego rodziny, co sprawia, że widz jest obojętny na to co się dzieje na ekranie, ponieważ nie dostaje tego na co czekał. Zamiast stworzonka dobrze znanego nam z gier i seriali animowanych dostajemy rodzinny melodramat.
Wade nie porywa, jest dobrym dodatkiem, ale kiedy ma przejąć stery całe napięcie i zaangażowanie publiczności ulatniają się. Do tego jego relacje z siostrą Wandą (Edi Patterson) powodują przewracanie gałek ocznych, a we wspólnych scenach oboje są niezwykle irytujący. Nie ratuje tej rodziny nawet cudowna i kochana mama wspomnianej już dwójki – Wendy (Stockard Channing).
Główni antagoniści, czyli Willoughby (Ellie Taylor) i Mason (Scott Mescudi), nie istnieją zupełnie, razem z Knucklesem zostali zrzuceni na drugi, a nawet trzeci plan, przez co nie dostali szansy żeby choć trochę pokazać swoją diaboliczną stronę i poprawić słabe wrażenie, które po sobie zostawili.
Najlepsze co spotkało drugą część opowieści o czerwonej kolczatce to Cary Elwes, który był lepszym złolem niż cała ekipa GUN. Jako ojciec Wade’a i mistrz kręgli, znany jako Pistol Pete, kradł każdą scenę, w której był widoczny. Idealnie balansował na granicy przerysowania, dzięki czemu jego postać była zaprezentowana jako zadufany i pewny siebie mały/wielki człowieczek, który zachłysnął się sukcesem. Piękna kreacja, która poszła na zmarnowanie otaczając go tak słabą fabułą i jeszcze gorzej napisanymi postaciami.
Powiedzieć, że druga część sezonu zawiodła to tak jakby nic nie powiedzieć. Fabuła leży, skierowanie akcji jest na postać, która nie jest nawet tytułowym bohaterem, a obsada kuleje, i to bardzo mocno, przez brak podbudowy pod ciekawe, emocjonalne więzi. Knuckles jest świetną postacią, którą się bardzo miło ogląda – jest konkretny, dobrze zbudowany, a głos Idrisa Elby świetnie podkreśla jego charakter, więc jego minimalne użycie na ekranie boli. Sprowadzenie go do marginesu historii zabiło duszę tego serialu.
Autor: Joanna Tulo