Boeing, Boeing – najnowsza premiera Teatru Capitol w reżyserii Wojciecha Adamczyka – to bardzo sympatyczna komedia, która pozwala na pełny relaks w teatralnym fotelu.
Maks to wieczny narzeczony, który opracował system pozwalający na równoległe prowadzenie życia z trzema kobietami. Dzięki temu, że wszystkie są stewardessami, rzadko przebywają w domu, co daje przestrzeń dla kolejnej kochanki. Wszystko zmienia się jednak, gdy jednego feralnego dnia wszystkie trzy zostają uziemione w Warszawie.
Najciekawszym, a zarazem najśmieszniejszym wątkiem jest odwrócenie życia głównego bohatera, Maksa, o 180 stopni. Jego niesamowita pewność siebie zaczyna walić się jak domek z kart z każdą kolejną sceną. W tej roli miałam okazję zobaczyć Mikołaja Krawczyka, który doskonale balansuje między napakowanym testosteronem macho, lekko zdezorientowanym facetem, a szalonym, wypierającym rzeczywistość chłopcem. Krawczyk świetnie odnalazł się w tej roli, a jego kreację idealnie uzupełnił Adrian Zaremba jako Paweł Chojnacki, lekko niezdarny kolega z Grunwaldu, który przeprowadza się do Warszawy i wpada w sam środek chaosu przyjaciela z czasów szkolnych pomagając mu okiełznać sytuację. Zaremba był komediowym punktem centralnym spektaklu. Jego wyczucie humoru oraz subtelne przerysowanie bohatera były niezwykle naturalne i ujmujące.
Jednak ta dwójka to tylko część prawdziwego trio, ponieważ należy dodać do nich Dorotę Chotecką w roli Nadii! Chotecka była swoistym komentatorem rzeczywistości Maksa, a także pionkiem w grze z trzema narzeczonymi. Stworzyła postać sympatyczną, z doskonałą chemią na linii Nadia–Paweł, a jej ekspresja dodawała bohaterce barw. Jedyne, czego odrobinę zabrakło, to mocniejszy akcent, który podkreśliłby wschodnie korzenie postaci.
W rolę amerykańskiej narzeczonej Janet wcieliła się Katarzyna Gałązka, ukazując słodką, nieco naiwną dziewczynę, która – jak na stereotypową Amerykankę przystało – ma swoje zasady i jest otwartą, wolną kobietą. Polską narzeczoną, Jolę, zagrała Dagmara Bryzek, kreując ją jako zasadniczą, lekko sztywną stewardessę, naiwnie wierzącą w wierność swojego ukochanego. Z kolei niemiecka narzeczona w wykonaniu Mai Kowalskiej została przedstawiona jako przeciwieństwo stereotypowej Niemki, choć w jej głosie można było usłyszeć mocne niemieckie korzenie. Cała trójka świetnie dopełniła fabułę, ukazując różnorodność charakterów, a jednocześnie ciekawe przeciwieństwa, zwłaszcza w podejściu do postaci Krawczyka.
Spektakl uzupełnia świetnie przetłumaczony scenariusz autorstwa legendy polskich tłumaczeń – Bartosza Wierzbięty, który obdarzył nas całą gamą zabawnych, błyskotliwych dialogów.
To znakomicie skonstruowany spektakl, który z każdą chwilą staje się coraz zabawniejszy. Widać, że aktorzy doskonale czują się w swoich rolach i czerpią prawdziwą radość z występów, co udziela się także widowni.
Autor: Joanna Tulo