Czwartkowy wieczór 12 grudnia w Klubie Bilardowym Falcon zapowiadał się imprezowo. Z Akustyczną Domóweczką zagościł tam Zenek Kupatasa, znany z nietuzinkowego humoru, zaskakujących tekstów i energetycznych występów. Wśród zgromadzonej publiczności nie brakowało wiernych fanów, w tym całych rodzin, a w powietrzu czuć było podekscytowanie.
Zenek w duecie z perkusistą Pawłem Brzuszkiem rozpoczął utworem „Zimne ognie”, który natychmiast porwał tłum do wspólnego śpiewania. „Wszystko jest możliwe!” rozniosło się po klubie. Kiedy zabrzmiał „Zew”, pierwszy pod scenę ruszył kilkuletni chłopczyk w ogromnych słuchawkach, a tuż za nim ośmieleni fani. Zenek nie przesadził mówiąc: „Kiedy zaczynamy ten numer, to pod sceną robi się piekło!”, bo w rytm dźwięków „Szuflady” zaczęło się już pogo.
Muzycy zagrali mnóstwo kawałków z przekroju twórczości Zenka. Pojawił się też nowy utwór „I tak będę skakać” z nadchodzącej płyty oraz kilka coverów. Zenek żartował między kolejnymi utworami, wprowadzając wszystkich w świetny nastrój. Publika skakała, śpiewała i wiwatowała, a w trakcie „Dzieciaka” ruszyła po klubie w długim pociągu. Nie brakowało też wzruszających momentów, np. gdy przy piosence „Ptaszek” wszyscy tulili się jak jedna wielka rodzina czy wokalista zadedykował „Serce” swoim dzieciom.
Niespodziewanie tuż przed bisem z publiczności na scenę dołączył Łukasz z kontrabasem. W tak znakomitym trio ostatnie utwory: „Słoneczko”, „Buraki” i „Pa (do widzenia wszystkim)” wybrzmiały jeszcze mocniej. A na koniec muzycy rzucili się w wir szalonego pogo wraz z fanami do żywiołowego „Bo jo Cię kochom”.
To był koncert pełen energii, luzu i dobrej zabawy. Zenek Kupatasa pokazał, że koncerty to jego żywioł, a muzyka łączy pokolenia. Było to moje pierwsze spotkanie na żywo z Kupatasą, ale z pewnością nie ostatnie. Dokładnie takiej radości i optymizmu chcę! 😉
W najbliższym czasie możecie spodziewać się Zenka na błoniach Stadionu Narodowego w 33 finale WOŚP. A za rok 11 grudnia wraca do Falcona prawdopodobnie już z nową płytą. Musicie tam być!