Zespół Rivers of Nihil wkracza w nowy etap swojej kariery, prezentując piąty album, który – po zakończeniu koncepcyjnej tetralogii, w której każda płyta reprezentowała inną porę roku – staje się symbolicznym nowym początkiem. Tytuł albumu, Rivers of Nihil, to nie tylko hołd dla dotychczasowej twórczości, ale także zapowiedź świeżego podejścia do muzyki. Premierze albumu towarzyszy wydanie singla „House of Light” oraz trasa koncertowa obejmująca Europę, w tym Polskę, a dokładniej Warszawę i klub Proxima, którą odwiedzą 21 marca 2025. O nowym materiale, ewolucji zespołu i wyzwaniach związanych z jego powstawaniem opowiedział Brody Uttley.
Joanna Tulo: Jakie masz odczucia w związku z nadchodzącą premierą nowego albumu?
Brody Uttley: Bardzo, bardzo dobre. Jesteśmy podekscytowani. W zeszłym tygodniu wydaliśmy pierwszy singiel, i wszyscy wydają się naprawdę nim zachwyceni. Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego odbioru nowego materiału. Cały zespół czuje się świetnie i nie możemy się doczekać, aż album w końcu ujrzy światło dzienne.
JT: Jaka była główna inspiracja do stworzenia tego albumu?
BU: Myślę, że na tym albumie chcieliśmy przede wszystkim wrócić do pisania bardziej bezpośrednich, progresywnych utworów death metalowych. Na poprzednim albumie było sporo eksperymentowania, a teraz chcieliśmy skupić się na rdzeniu naszego brzmienia, czyli na naprawdę solidnych, progresywnych utworach death metalowych. Dopiero potem dodaliśmy do nich wszystkie te duże, filmowe elementy. To był dla nas taki powrót do korzeni – stworzenie ciężkiego, konkretnego albumu w stylu progresywnego death metalu.
JT: Muszę zapytać – zdecydowaliście się zatytułować album Rivers of Nihil, tak samo jak nazwa zespołu. Dlaczego?
BU: Tak, nasze pierwsze cztery albumy były ze sobą powiązane – każdy z nich reprezentował inną porę roku. Pierwszy album symbolizował wiosnę, drugi lato, trzeci jesień, a czwarty zimę. W ten sposób zakończyliśmy koncept, nad którym pracowaliśmy przez lata. Przy piątym albumie zastanawialiśmy się: „Dokąd teraz pójdziemy?”. Ponieważ traktujemy ten album jako nowe otwarcie dla zespołu, uznaliśmy, że to idealny moment na wydanie albumu zatytułowanego tak samo jak nasza nazwa. Często ludzie, którzy wcześniej nie słyszeli o danym zespole, zaczynają od albumu, który jest nazwany tak samo jak zespół. Uznaliśmy więc, że to dobra chwila na taki ruch – traktujemy ten album jako symboliczny nowy początek.
JT: Czyli uważasz, że ten album jest bliższy waszemu pierwszemu niż ostatniemu? Jak to widzisz?
BU: Powiedziałbym, że to dobre połączenie wszystkich naszych albumów. Jednak rzeczywiście ten nowy album jest bliższy Where Owls Know My Name niż The Work. Jest na nim mnóstwo ciężkich momentów, intensywnej perkusji, szalonych partii gitarowych i oczywiście wokali. Wydaje mi się, że to idealne połączenie wszystkiego, co stworzyliśmy do tej pory, ale z nową energią. Ci, którzy lubią nasze pierwsze trzy albumy, znajdą tu coś dla siebie, ale również fani bardziej progresywnego, eksperymentalnego brzmienia z The Work znajdą momenty, które im się spodobają. To bardzo dobre podsumowanie naszej dotychczasowej twórczości w jednym albumie.
JT: Brzmi jak coś, z czego jesteście naprawdę dumni, mam rację?
BU: O tak, zdecydowanie. Jesteśmy z niego naprawdę dumni. Tak jak mówiłem, to dla nas pewien nowy początek. Mieliśmy zmiany w składzie i wiem, że w takich sytuacjach ludzie często mają wątpliwości, czy zespół nadal będzie brzmiał dobrze. Dlatego bardzo mocno skupiliśmy się na tym, by stworzyć jak najlepszą wersję Rivers of Nihil, jaką mogliśmy. Nie chcieliśmy wypuścić czegoś, co byłoby przeciętne – zależało nam na tym, żeby ten album był mocny, bezpośredni i precyzyjnie dopracowany.
JT: Niemożliwe jest stworzenie czegoś bez żadnych wyzwań. Jakie trudności napotkaliście podczas pracy nad The Rivers of Nihil?
BU: Przede wszystkim bardzo dużo koncertowaliśmy. Pracowaliśmy nad nowym materiałem w domu, ale potem musieliśmy wyjeżdżać w trasę i po powrocie ponownie wchodzić w twórczy tryb. To coś, z czym mierzymy się za każdym razem, ale w przypadku tego albumu intensywność koncertów naprawdę utrudniała proces pisania. Kolejnym wyzwaniem było dostosowanie się do sposobu pracy Andy’ego, który teraz gra na gitarze i śpiewa w naszym zespole. Nie było to trudne, ale musieliśmy się nawzajem wyczuć i nauczyć się współpracować na poziomie twórczym. Początkowo wymagało to trochę czasu, ale po kilku utworach stało się dla nas czymś naturalnym. Andy wniósł ogromny wkład w ten album – wcześniejsi gitarzyści również mieli swoje wkłady, ale w tym przypadku jego zaangażowanie było dużo większe. Poza tym świetnie się dogadujemy, zarówno jako ludzie, jak i na poziomie artystycznym. Ogólnie rzecz biorąc, ten album nie był trudny do napisania – największym wyzwaniem było po prostu dopracowanie go do perfekcji. Myślę, że poprzedni album był znacznie trudniejszy do stworzenia, bo powstawał w czasach COVID-u, gdy nie mogliśmy się spotykać. Tym razem wszystko poszło znacznie szybciej i sprawniej.
JT: Czy nowy album ma jakiś motyw przewodni? Czy można znaleźć coś, co łączy wszystkie utwory na The Rivers of Nihil?
BU: Ten album nie ma wyraźnego motywu przewodniego tak jak poprzedni, na którym powracające melodie, rytmy i tematy nadawały całości spójność. Ja zajmuję się głównie muzyką, a teksty pisze nasz wokalista, Adam, ale z tego, o czym rozmawialiśmy, wynika, że głównym tematem nowego albumu jest poszukiwanie światła w ciemności. Chodzi o odnajdywanie dobra w świecie, w którym ktoś może czuć się przerażony, paranoiczny czy przygnębiony. To próba wyrwania się z tego stanu i skierowania się ku nadziei. Nazwa Rivers of Nihil i tytuł albumu można traktować jako metaforę ciemności – nie chcesz dać się porwać tym „rzekom nicości”, ale wydostać się z nich i podążyć ku lepszemu. To właśnie przewija się przez ten album.
JT: Właśnie zakończyliście jedną trasę koncertową i już wyruszacie w kolejną. Jak się do tego przygotowujecie?
BU: Dużo ćwiczymy. Jak wspomniałaś, za około dwa tygodnie ruszamy w trasę po Europie z Cynic, Beyond Creation i Daath. Spędzamy więc czas na dopracowywaniu wszystkiego – ćwiczymy utwory, dopieszczamy momenty przejściowe między nimi, aby cały set miał spójną atmosferę. Tym razem zabieramy ze sobą pokaźną oprawę świetlną, co jest dla nas nowością, więc dopracowujemy również ten element. Skupiamy się na każdym, nawet najmniejszym szczególe, analizując go przed wyjazdem, żeby zapewnić fanom jak najlepszy występ.
JT: A jak podoba wam się granie w Polsce?
BU: Bardzo lubimy grać w Polsce. Ostatnim razem, kiedy tam byliśmy, trafił nam się fajny moment przed świętami – odwiedziliśmy jakieś małe, urocze miasteczko bożonarodzeniowe, gdzie były drewniane budki sprzedające różne upominki, jedzenie i napoje. Spędziliśmy tam trochę czasu, wypiliśmy piwo, zjedliśmy coś w jakiejś starej knajpie… Nie pamiętam, jak się nazywała, ale było świetnie. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżamy do Polski, jest bardzo zimno, ale fani są wspaniali i nie możemy się doczekać, kiedy znowu będziemy mogli zagrać dla nich.
JT: Czy Polacy będą mieli okazję usłyszeć „House of Light”, który niedawno miał swoją premierę?
BU: Tak, zdecydowanie zagramy ten utwór! To będzie pierwsza okazja, by usłyszeć nowy materiał na żywo, więc jesteśmy bardzo podekscytowani.
JT: Dlaczego zdecydowaliście, że właśnie ten utwór będzie idealnym początkiem promocji waszego nowego albumu?
BU: Mieliśmy trzy utwory, które planowaliśmy wydać na początek. Teraz zostały dwa, ale początkowo były trzy piosenki, które miały promować album. Wysłaliśmy je do naszych przyjaciół i osób z wytwórni, pytając: „Gdybyście byli fanami Rivers of Nihil, który z tych utworów najbardziej by was przyciągnął i najlepiej odzwierciedlałby kierunek, w którym zmierza nasza muzyka?”. Większość osób zgodnie wskazała „House of Light” jako najlepszy reprezentant tego, dokąd zmierzamy. W tej piosence słychać elementy, które spodobają się fanom albumów takich jak Where Owls Know My Name, Monarchy czy The Work. Myślę, że „House of Light” łączy wpływy naszych poprzednich wydawnictw, ale jednocześnie wnosi nowy dźwięk. Wszyscy, którym pokazaliśmy nowe utwory, zgodzili się, że „House of Light” to zdecydowanie najlepszy pierwszy wgląd w nasz nowy materiał.
JT: Brzmi świetnie! A co dalej? Wiemy, że ruszacie w trasę, album ukaże się wkrótce, ale czy już macie plany na przyszłość? Jakie są kolejne kroki dla Rivers of Nihil?
BU: Tak, po tej europejskiej trasie ruszymy na tournée po Ameryce Północnej. Będziemy grać w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych z zespołami Holy Fawn, Inter Arma i Glacial Tomb. Następnie, w sierpniu, wrócimy do Europy, aby wystąpić na kilku letnich festiwalach, na które naprawdę czekamy. Pracujemy także nad kilkoma projektami na jesień, ale na razie trzymamy je w tajemnicy. Naszym głównym celem jest jednak wydać ten album, grać jak najwięcej koncertów i dotrzeć do jak najszerszej liczby zakątków świata.
JT: I my czekamy z niecierpliwością! Dzięki za rozmowę, Brody!
BU: Dzięki!