Recenzja drugiej płyty Marty Zalewskiej „Jestem”

Marta Zalewska to nagromadzenie talentu na jedną osobę, które mocno przekracza normę. Jest jednocześnie wokalistką, multinstrumentalistką z klasycznym wykształceniem i autorką tekstów. Punktem zwrotnym w jej karierze był udział w konkursie debiutów podczas festiwalu w Opolu w 2016 roku. Dostała także angaż do  poruszającego spektaklu Teatru Roma “Once” – polskiej premierze nagradzanego na całym świecie musicalu.

Po  bardzo dobrym odbiorze słuchaczy i dziennikarzy  jej debiutanckiej płyty „Marta Zalewska” wydanej w lipcu 2018, Marta w  konsekwentny i pracowity sposób nakreśliła swoją rozpoznawalność, grając co raz więcej koncertów. Już latem 2022 materiał na drugą płytę „Jestem” był prezentowany na kilku koncertach a w grudniu 2022 płyta ujrzała światło dzienne zarówno w formie fizycznej jak i cyfrowej. Płyta jest różnorodna, ale w konkretnym stylu Marty Zalewskiej.

 

 

Recenzja:

„Mały wielki dom” to utwór otwierający podróż przez płytę. W moim odczuciu to protest song, w którym wokalistka zwraca uwagę na problem wycinki lasów. Treść niosąca utwór jest o  naszym zielonym domu czyli Ziemi, na której człowiek już za bardzo eksploatuje  jej cenne źródła. Warstwa muzyczna jest dosadna  co poruszany tekst w piosence. Gitary jakby w obniżonym stroju lub z pitch shiftingiem nadały spójny charakter, a zaangażowany wokal Marty, szczególnie w refrenie emocjonalnie traktuje każde słowo, każdą linijkę.

„Dryg” to kolejny utwór, który jest dynamiczny poprzez choćby ciekawie ułożone opóźnienia tzw. dealaye gitarowe. Cała aranżacja jest zakrojona pod klimat starego rock n rolla z lat 70-tych. Mam wrażenie, że jest tu mowa w tekście o zdarzającym się słomianym zapale wokalistki. O  vintygowym podejściu do zbierania okazów kultury i sztuki. Mówi o tym choćby wers „Mam duszę z antykwariatu, oswajam nowoczesność”. Cała aranżacja jest niebanalna a zarazem z ciepłym wydźwiękiem zarówno formy piosenki jak i instrumentarium.

 

Kolejny utwór „Pochodnia” to ballada, która przenosi do innego świata. Gitary i syntezatory dają tajemnicze, nieco niepokojące brzmienie. Słychać, że ta historia w piosence mogła być wstrząsającym wydarzeniem dla artystki. Pomiędzy wersami „chcesz ognia – to ognia i odpal lont” a obrazem gdzie pojawia się pochodnia a na końcu zgliszcza daje poczucie jakiejś katastrofy. Może ogień to symboliczne ukazanie charakteru. Można się łatwo zapalić, lub  potocznie mówiąc dorzucić do pieca emocje, które mogą być bardzo intensywne, ale także mogą spalić.

Następny utwór „Na powierzchni” Na pewno ma bardzo chwytliwy, energetyczny refren. Kompozycja przypomina mi  warszawski zespół Hanza, który podobnie budował progresje akordów jak w  przypadku utworu Marty Zalewskiej.

Utwór „Cieniu (Południe)” to w moim poczuciu melancholijna podróż w taki dzień gdy człowiekowi nic się nie chcę. Za oknem same kolory szarości a w głowie myśl, że dzisiaj trzeba przetrwać ten dzień. Oszczędna aranżacja, sporo elektronicznych dźwięków tematu. Podejrzewam, że Moog był pomocny w nagraniu tej ballady.

Utwór „Byłam o krok” to jeden z moich faworytów z całej płyty. Marta Zalewska grała ten utwór między innymi z bardzo zdolnym basistą Marcinem Pendowskim w cyklu ciekawych spotkań muzyków – Pendowski Meets Friends. Sam utwór jest bardzo dynamiczny. Surowe gitary, z brzmieniem efektu tremolo nadają numerowi charakteru. Tekst niesie tę kompozycję, a bardzo emocjonalna interpretacja Marty Zalewskiej to majstersztyk.  Zawsze mam gęsią skórkę, gdy słyszę utwór na żywo na koncercie.

Kolejny singiel nazywa się „Spokojnie”. Jest to liryczna, bardzo dotykająca piosenka. O wdzięczności, miłości i kontakcie z naturą, której tak bardzo każdy z nas potrzebuje. Piosenka jest bardzo chwytliwa a jednocześnie chyba najstarsza pod względem napisania tekstu przez wokalistkę. Na kanale Marty Zalewskiej na YouTube można zobaczyć archiwalny utwór „Spokojnie” grany przez nią na basie bez progowym. To idealna gratka dla fanów muzyki, wspaniałej rock and rollowej artystki.

Następny utwór „Wołanie” to skoczna, nieco cukierkowa popowa piosenka. Przepływa ona przez czas trwania płyty spokojnie, bez burzliwych emocji odbiorcy. (przy najmniej tak było u mnie) Chociaż powiem szczerze, że solówka gitarowa Pawła Zalewskiego zawsze jest ognista i przejmująca.

Utwór „Marmur” z kolei jest składową tak wielu myśli, że trudno jednoznacznie określić o czym może być piosenka. Marta Zalewska, stosuje wiele metafor, przenośni i nie oczywistych obserwacji świata. Występują tu nawet neologizmy lub po prostu słowa z dawnej polszczyzny.

Kolejny utwór ”Ślad” to akustyczna liryczna ballada, która zaczyna się swawolnie, po woli po to, żeby wejść w większe instrumentarium  np. skrzypiec, które nadają country klimat. Jest też tu miejsce na wszechobecne zmodulowane klawisze, które świetnie kończą utwór subtelną falą dźwięku.

Następny utwór „Morze” to dla mnie duże zaskoczenie, ponieważ ten kawałek mi jakoś umknął słuchając wiele razy tej płyty. Zrobiony może nieco w stylu Kings of Leon, z takim bluesowo – rockowym ciążeniem gna do przodu i pokazuje co chwile nowe barwy.  Jest na pewno mocny i emocjonalny.

 

Utwór „Odpuść” to bajkowa, piękna piosenka, która gra niczym pozytywka. Przy odsłuchu tej pięknej kompozycji, mam wrażenie jak bym był w jakimś zaczarowanym parku, lesie czy polanie. Z koszem jedzenia, wina  i osobą, którą darzę szczególnym uczuciem. Przy tym subtelnym, błogim instrumentarium można się rozpłynąć.

Singiel „Jestem” to trzynasta na płycie kompozycja, która swymi psychodelicznymi dźwiękami gitar, łudząco przypomina styl brytyjskiego zespołu z nurtu rocka alternatywnego – The Verve.  Singiel promował nadchodzącą płytę Marty Zalewskiej na moment  przed wydaniem krążka. Został także okraszony wspaniałym teledyskiem w studiu, w którym wokalistka kreatywnie wykorzystała różnego rodzaju lustra, wodę i efekt post produkcji czyli czarno biały efekt.

Ostatni na płycie fizycznej to bonus track czyli utwór „Dream in a dream” zagrany wraz ze znakomitym gitarzystą Krzysztofem Zagajewskim, który skomponował wraz z wokalistką to dzieło.  W nagraniu live zarejestrowanym podczas sesji w domowym zaciszu, oprócz gitarowego  motywu, Marta Zalewska wyśmienicie gra na organach Philicorda oraz Korgu Poly 800. Teledysk z tej live sesji można obejrzeć na YouTube. A zobaczycie tam dwoje muzyków, którzy podczas zachodu słońca, w półcieniach pokoju zagrali przejmująco romantyczną piosenkę, którą gdy pierwszy raz usłyszałem zauroczyła mnie do reszty.

 

Podsumowanie:

Druga płyta Marty Zalewskiej „Jestem” to zbiór kompozycji wrażliwej artystki, która nie dosyć, że pisze swoje utwory, aranżuje je,  to także nawet je produkuje. Na co dzień kierowniczka muzyczna teatru Rampa. Posiada tyle cech i wiedzy, które posiada idealny, dojrzały, kompletny artysta XXI wieku.

Realizacją nagrań zajął się Błażej Domański ze studia7 w Piasecznie. Wykonał on także Mix i Mastering większości utworów. Znaczący wpływ produkcyjny na jeden z utworów miał Tomasz „Harry” Waldowski oraz Arek Kopera z Black Kiss Records. Trzeba było czekać chwilę na nową płytę Marty Zalewskiej, ale jakże się opłaciło. Czternaście nowych utworów wspaniale wydanych, dopracowanych do ostatnich szczegółów wprowadza słuchacza w świat niezwykły. A żeby się przekonać jak jest intrygujący ten świat, polecam po prostu kupić i posłuchać album „Jestem” Marty Zalewskiej.

autorka zdjęć: Agnieszka Kiepuszewska/W czułym obiektywie

Recenzja : Piotr Siedlecki

One thought on “Recenzja drugiej płyty Marty Zalewskiej „Jestem”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!