Duet ATLVNTA – wydaje swój debiutancki album. Nowa jakość w polskiej muzyce alternatywnej!
Formacja w składzie Kasia Golomska i Kamil Durski stworzyli materiał całego longplaya Atlvnty już w 2020 roku. Pierwszymi singlami promującymi alternatywny projekt jest utwór „Umrzesz tak jak ja” oraz „Od jutra”. Na stylistykę albumu, mającego premierę 24 września tego roku można zaliczyć przodujące partie syntezatorów, elementy techno beatów oraz dobrze osadzone gitary indie rockowe. Na pewno same wokale nadają groove kawałkom i określony ich klimat, który niesie każda piosenkę.
ATLVNTA to połączenie nowofalowego pop’u i alternatywnego rapu. Wszystkie kawałki są podszyte tekstami z obserwacjami dnia codziennego. Jego jasnych i ciemnych stron. To album bez tematów tabu, także z refleksjami o przyszłości świata co słychać szczególnie w utworze „Satelity”.
Pierwszy wspomniany przeze mnie utwór „Umrzesz tak jak ja” rozpoczyna debiutancki album duetu. Teledysk kawałka zaczyna się w czerwonej trumnie, potem kolacja przy świecach, tańczenie na deskach teatru i brodzenie w wodzie. Tak Kasia Golomska ubrana w świecącą gustowną biżuterię oraz suknię z cekinami, wprowadza widzów oraz słuchaczy odważną koncepcją na klip. Wers „wszystko jest ulotne nie ma nic na zawsze” obrazuje obserwację wokalistki gdzie nasze zdjęcia, Myspace czy plastik na trawie wszystko to przemija, ale inaczej. Czasem umiera, zapominamy o tym, ale to co jest widoczne w ruchu nabiera innego wymiaru.
„Od jutra” to kolejny kontrowersyjny teledysk. Pokazuje skąpo ubrane dwie kobiety. Wokalistkę Atlvanty oraz modelkę Annę Kaiser. Ta subtelna erotyka kadrów myślę, że nie każdemu może się spodobać. Jednakże nieco hedonistyczny komunikat zawarty w warstwie tekstu utworu może przyciągnąć lub odrzucić. Wersy „niby wszystko jest dla ludzi”, „choć szukam bez przerwy tracę ślad” zachęcają do eksplorowania swojej seksualności, lecz odnoszę wrażenie, że ta miłość według Atlvnty może być cielesna i powierzchowna i to jest też ok. Sama aranżacja muzyczna to subtelne synthy i nie wymuszone dźwięki z padów. Klimat utworu na pewno jest intrygujący i przyjemny w odsłuchu.
„Powieki” to nie łatwa alegoria bólu, który chce się zapomnieć. Może podmiot liryczny snuje się po mieście a tytułowe powieki opadają mu, żeby zasnąć? Może wers „Sen, mała śmierć, tam chowam się” mówi o uciekaniu w sen, wtedy gdy lęki i sprawy dnia przytłaczają? A wers „Noc, widzę swój koniec we mgle, Co jest?” może obrazować zły sen lub strach o siebie? O nienajlepszy przejściowy moment w życiu. Cała kompozycja wydaje się być taką techno produkcją z dobrym tekstem. Rozwija się stopniowo. Jakby ten wyrównany puls w tekście scalał się z rytmem utworu. Dźwięki w nim płyną a w zasadzie napływają. Trudno wytłumaczyć producenckie zabiegi w tym utworze. Myślę, że najlepiej to trzeba się wsłuchać i poczuć nastrój „powiek”
„Only” zaczyna się jak motyw z pozytywki. Subtelne dźwięki niczym kalimba przeplatają się łagodnie z wokalem Kasi Golomskiej. W refrenie dochodzi trapowa perkusja a całość rozwija się w miarowym tempie. Pod koniec utworu dochodzi brzmienie elektroniczne i wstawki gitarowe. Uważam, że wersy napisane przez autorkę tekstów Karolinę Kozak i gitarzystę z duetu są niewymuszone i zdystansowane tak jak cały klimat utworu. Np. fragment „Nie chcesz mnie lubić, to straszne, myślisz ja przez to nie zasnę” pokazuje stosunek wokalistki, gdzie nie ma co się tak wszystkim przejmować. Lubię ten kawałek bo nie jest przekombinowany i ujmuje prostotą.
„Mantra” to piosenka o toksycznych ludziach i ich dziwnych zachowaniach. W klipie, który 14 października miał swoją premierę na YouTube, możemy się przyjrzeć terapeucie i jemu klientom. Neurotyk, histeryczka, plotkara, czy też uległy mężczyzna w związku z apodyktyczną kobietą. Z takimi charakterami musi sobie radzić Kamil Durski, który wcielił się w rolę terapeuty. Znosi wszystko cierpliwie, ale ostatecznie w przerwie biegnie do pobliskiego lasu odreagować. Warto wspomnieć, że jedną z postaci znaną z męskiego grania i działalności solowej jest wokalista, muzyk Błażej Król, który wystąpił wraz z żoną w tym teledysku. Warstwą brzmieniową utwór w przeciwieństwie do poruszanego tematu jest o dziwo lekki. Syntezatory i gitary nadają kawałkowi ciekawej dynamiki. Myślę, że to zdecydowanie numer typowo radiowy!
„Anthrax” jest utworem o przeprosinach. Akcja dzieje się na domówce. Chłopak szuka swojej dziewczyny przysłuchując się rozmowom upojonych imprezowiczów. Opowieści toczą się o teoriach spiskowych i muzyce metalowej. Kawałek jest balladą z refleksyjnym przekazem. Wers ”dziś jesteśmy dziećmi nie gadamy o podatkach” oraz „ Łapie mnie za szyję wielki strach, nigdy się nie wyrwę choćbym chciał” mówi o nostalgii nastolatków i problemach, które ich nie kiedy przerastają. Dobrze, że na imprezie można o tym porozmawiać.
Następne „Satelity” to rozważania podczas bezsennej nocy. Wers „Co by się stało, gdyby każdy stracił wzrok, czy wyparował by świat?” wokalistka poddaje pod wątpliwość istnienia świata, gdyby wyłączyć ludziom najważniejsze zmysły postrzegania. Jest także kontekst” znajomych, którzy patrzą z góry” Mam wrażenie w tym utworze jakby jakaś materia leciała i chciała się przebić w różne strefy nieba. Obserwuje ona przy tym „satelity chmury” oraz emocje ludzi. Słychać w piosence, hi- hat, elektro klawisz czy ksylofon. Wokal melodyjnie uzupełnia refreny i zwrotki.
„Nurt” wydaje mi się być najsłabszym kawałkiem z płyty. Jest tam bas, perkusja, przesterowane gitary i gęsty hi-hat, więc muzycznie nie można się przyczepić. Natomiast tekst jest dosyć chaotyczny. Słychać w Atlvncie zamysł tworzenie muzyki koncepcyjnej tak żeby trzymała się w stylistyce zaproponowanej na albumie. Może to ta jedna z tych piosenek, z którą trzeba się osłuchać?
„Ariadna” od razu skojarzyła mi się z grecką córką króla Krety z mitologii greckiej. Jej znana wszystkim nić, pomogła Tezeuszowi wydostać się z labiryntu. Mam wrażenie że nastrój całego kawałka jest nieco mroczny, pojawiają się w tekstach drzewa, zimny las i pytanie wokalistki o tytułową Ariadnę. Elementy techno i dealay’a gitarowego tworzą ciekawie brzmiące, nieco ambient’owe dźwięki. Słuchając głośno wieczorem tego kawałka, mam wrażenie jakbym unosił się we mgle. Jest to według mnie jedna z bardziej charakterystycznych piosenek na albumie.
„Srebro” to jedyna piosenka rapowana i śpiewana w całości przez Kamila Durskiego. W kawałku pojawia się błyszczący asfalt oraz obserwacja, że nie ma nikogo nad Wisłą. Muzycznie wszystko zaczyna się od beatu i skromnego elektronicznie motywu. Refreny i koniec piosenki przejmuje taneczny klawisz. Nie jest to może mój faworyt z płyty lecz, aranżacyjnie na pewno kosztowało to sporo pracy.
Ostatni utwór „Garść prezentuje brzmienie w konwencji stylistycznej całego albumu. Jest to ballada o postrzeganiu siebie, o ulotności życia. O tym, że podróżujemy do różnych miejsc, jednak wszystko przemija. Lato, ostatni „śnieg na dachu”, ale nie wspomnienia.
Łatwo polubić brzmienie Atlvnty szczególnie, jeśli ktoś lubi muzykę śpiewaną po polsku. Tak samo brzmienie syntezatorów i gitar modyfikowane na różne sposoby. To wszystko daję mieszankę zgrabnego albumu, w mojej opinii mocno wyróżniającego się na tle polskiego rynku alternatywy. Zmiana image’u oraz elegancka sesja zdjęciowa w hotelu nadała Atlvncie oryginalnego tchnienia w charakterystyczną wypracowaną na siebie wizję duetu.
Recenzja : Piotr Siedlecki