Neon Noir – recenzja pierwszego solowego albumu Ville Vallo

Ville Vallo, obecny na muzycznej scenie znany pod pseudonimem VV niewątpliwie zaskoczył wielu swoim debiutanckim albumem Neon Noir. Ville znany szerzej jako wokalista z fińskiej super grupy HIM, mimo ośmiu albumów wydanych przez zespół, teraz podąża swoją drogą. Co ciekawe po czwartej płycie ”Love metal”(2003) z HIM, utarł się pogląd, że Ville z zespołem wytworzył swój własny styla, a mianowicie  „Love metal”.

Po ogromnym komercyjnym sukcesie na całym świecie a szczególnie w Stanach Zjednoczonych HIM pozostał jedynym fińskim zespołem, którego album pokrył się tam złotem. Zakończenie działalności zespołu HIM w 2017 roku bardzo zasmuciło fanów, jednakże mówi się, że VV zapewnił wiernym słuchaczom dużo więcej. I trudno się dziwić bo niemal od razu po zakończeniu kariery w zespole, Ville zaangażował się w nowy projekt fińskiego rockmana – Rauliego „Baddinga” Somerjokiego. Krótko po tym VV stworzył grupę Ville Valo & Agents, która została doceniona wieloma nagrodami. Ville po tym czasie wydał w 2020 jeszcze jedną EPkę, gdzie już było widać zakusy na pierwszą długogrającą płytę wokalisty z Helsinek. Chwilę trzeba było poczekać, ale zasłużenie 13 stycznia tego roku płyta została wydana do obiegu na całym świecie

Recenzja:

Utwór „Echolocate Your Love” rozpoczyna album energetycznym powtarzającym się riffem, który błogo ciągnie się przez cały kawałek. Są tam zgrabne wyciszenia, które dodają klimatu całej aranżacji. Pogłos gitar, ale i przestery schowane w mix, dają wokalowi optymalną przestrzeń na prowadzenie linii melodycznej.

Następny utwór „Run Away From The Sun” To bardzo pop rockowy radiowy utwór. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest on idylliczny i poetycki. Czuć w głosie VV takie ciepło a zarazem swego rodzaju nostalgię. Subtelne syntezatory to wartość dodana dla kompozycji. Końcówka utworu tak jak poprzedniego kończy się przysadzistym uderzeniem gitary, które jest typowe w muzyce z pogranicza metalu.

„Neon Noir” to kolejny utwór pewnie nikogo nie zaskoczę, z podejmowaną tematyką miłości. Melodyczne riffy elektrycznej gitary oraz  gitara akustyczna wpleciona w produkcję nadaje należytej spójnej atmosfery. Znowu mógłbym wsiąść w auto i słuchać tego na okrągło. Ten kawałek myślę definiuje w dużej mierze brzmienie całej płyty.

„Loveletting” to utwór ze wspaniałym intro na pianinie, który przeistacza się w bardziej gitarową, ale bardziej romantycznie obudowaną balladę. Wers „I keep dreaming of two heart beats” szczególnie potwierdza, że Ville Valo interesuje tematyka miłości.  Jest to utwór, który powstał najwcześniej jako singiel. Jest do niego zrealizowany teledysk. Ciemne chmury, czarna owca, powiększony VV pomiędzy skałami niczym Mata na tle wieżowca przy ul. Chmielnej to w skrócie stopklatki z teledysku.

Utwór „The Foreverlost” wchodzi już w drugą mroczniejszą część płyty. Nie jest to może psychodela, ale konwencja piosenki o miłości tym razem porzuconej nadal się wpisuje w zamysł stworzonej tematyki na krążku. Brzmienie zdecydowanie porównałbym do The Cure.

„Baby Lacrimarium” to utwór jeszcze w pewien sposób lukrowany. Dużo gitary akustycznej i zmodulowane klawisze to pierwsze znaki rozpoznawcze utworu. Lachrymatoria kiedyś w kulturze Greckiej, były butelkami, do których wlewano łzy żałobników. Co można wywnioskować to piosenka o bólu, żalu czy po prostu pewnej stracie. Motyw ukochanej przewija się w słodko-gorzkich odcieniach. Muszę tu zaznaczyć, że VV jako producent oraz Tim Palmer, który miksował materiał widać, że  mają doświadczenie i określone poczucie estetyki.

Następny utwór „Salute The Sanguine” brzmi nieco jak Depeche Mode. Melodyczność utworu dodaje mu kolorytu. Nie zachwycił mnie szczególnie jak kilka wcześniejszych kawałków, ale przestrzeń i eteryczność atmosfery na pewno stawia go w kategorii inspirującego numeru.

„In Trenodia” to utwór niczym letnia produkcja z lat 90-tych. Znowu czuję tu powiew ciepła i puli dźwięków, które dotykają pozytywnie. To kolejny love song w stylu VV, natomiast ten optymizm bardziej tu słychać aniżeli jakiś mrok.

„Heartful of Ghosts” to utwór, który buduje napięcie. Słychać tam jakby imitacje łańcuchów. Jest tam dużo gitarowej wajchy tremolo w stylu Ediego Van Helena i metalowych bandów. Sam koniec utworów to alternatywno dziwne dźwięki zabiegów producenckich. Synthy miksowane w różnej postaci zostały ciekawie użyte w aranżacji.

„Saturnine Saturnalia” to utwór niby ballada, ale mocne riffy rodem z Mettalici budują formę utworu po to, żeby zaskoczyć bardziej miękkim brzmieniem, nawet bym powiedział brzmieniem ścieżki filmowej. W tle słychać tzw. duszki i ostatecznie na finiszu bardziej hard rockowe riffy.

„Zener Solitaire” to utwór z krótką wariacją pianina i zabiegów nieco jak u Hansa Zimmera. Znowu widzę go oczami wyobraźni bardziej w ścieżce filmowej dramatu lub filmu akcji.

Ostatni utwór „Vertigo Eyes” domyka debiutancki długogrający krążek Ville Valo. Kawałek jest na wpół połowa kompozycją, na wpół ostrymi gitarowymi niepokojącymi dźwiękami. Syntezatory podsycają końcówkę. A jakby głos wokalisty The Cure znowu przebija się w ostatnich dwudziestu sekundach utworu.

 

Płyta VV to według mnie mix brzmień The Cure, Mettalica i Depeche Mode w wersji soft. W Neon Noir jest oczywiście dużo charakterystycznych rozwiązań wokalisty, które nadają unikalnego brzmienia, które może inspirować innych artystów. Zobaczywszy okładkę płyty i typowo ciemny kolor całej szaty graficznej, pomyślałem, że będzie tam growl i wydzieranie się. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem wokalistę z piosenkami o miłości tej słodkiej, pięknej i gorzkiej, po stracie. Ville Vallo przekazuje swoją wrażliwość i poczucie artyzmu w oryginalnej formie. Polecam tę płytę osobom, które słuchają zarówno popu, metalu, ale i muzyki alternatywnej.

Recenzja : Piotr Siedlecki

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!