New York Hardcore Double Feature

NYHC Double Feature

CRO-MAGS + EMBITTER à Warszawa Hydrozagadka

BIOHAZARD +DOG EAT DOG + TERROR + SCHIZMA + GET THE SHOT à Warszawa Progresja

 

Oto nastąpiły dobre czasy dla fanów hardcore’a. Konkretnie, nastąpił czas obżarstwa dla fanów hardcore’a z Nowego Jorku! Pierwsze tygodnie miesiąca znaczyły wizyty w Polsce czołowych przedstawicieli gatunku: 3 sierpnia we Wrocławiu bawił MADBALL, tego samego dnia Kraków rozsadzał AGNOSTIC FRONT, 6 sierpnia w Warszawie zagnieździł się CRO-MGAS, za to BIOHAZARD szalał aż na trzech koncertach: na Pol’and’Rock, w Warszawie i Krakowie.
Mnóstwo dobra dla fanów twardych brzmień z twardego miasta, a część tych przypadków opiszemy z Warszawy…

…zaczynając od CRO-MAGS!
Ikona, legenda, pionierzy – wiele mocnych zwrotów można zastosować wobec grupy kształtującej hardcore punk w Nowym Jorku, na równi z rówieśnikami z Agnostic Front. Łączyli hardcore z thrashem, wnosząc nowy ładunek agresji w punkowy rodowód. Wnosili też totalny chaos i podnieśli poprzeczkę ulicznej twardzielni. Po latach przepychanek prawnych o posiadanie nazwy, sprawę wygrał basista, Harley Flanagan, który stając także za mikrofonem, stanął na czele kolejnych zmian składu generujących kolejne single i płyty wierne twardemu ulicznemu New York Hardcore’owi. Harley stanął także na czele kolejnej inwazji punkowych ludzi z Cro-Magnon, która przypuściła atak na publikę warszawskiej Hydrozagadki.

O właściwą rozgrzewkę zadbała stołeczna ekipa EMBITTER, pracująca w branży zmetalizowanego hardcore’a lat 90-ych i 2000-ych, czyli brzmienia ciężkie i przytłaczające jak atmosfera Hydrozagadki zagęszczająca się od temperatury.

Natomiast sama gwiazda wieczoru zaskoczyła wejściem od razu na scenę – żadnego intro, zero zmiany świateł, zamiast tego… próba dźwięku… Nieortodoksyjny rozbieg koncertu plus atmosfera jak w piekarniku skutkowały pewnym osowieniem publiki, która choć atletycznie prezentowała się dobrze pod sceną, to nie gwarantowała zwrotki emocjonalnej wobec żywo rozgadanego Harleya.
Jak sam lider zaznaczył, nie są zespołem sentymentalnym ani nostalgicznym, więc repertuar przeplatany był żelaznymi klasykami pokroju “We Gotta Know“, “World Peace” czy “Hard Times” po nowe rozdziały działalności zespołu jak “2020” czy “No One’s Victim“. W każdym obliczu zespół dawał z siebie wszystko: wokal krzyczał, wył i bełkotał jak przystało na troglodytę z nazwy, perkusista bił instrument jakby miał jakieś dawne zatargi, a gitary wycinały jak pilarki wsadzone w uszy. Do był dobry koncert w wykonaniu klasyki nowojorskiego hardcore punka.

Kilka dni później nastąpiła istna eskalacja hardcore’a, także w Warszawie, ale na większą skalę. Na scenie Progresji, przed pełną publicznością spotkały się grupy GET THE SHOT, SCHIZMA, TERROR, DOG EAT DOG oraz BIOHAZARD. Okazja była bardzo podniosła, związana z powrotem po kilkunastu latach oryginalnego składu gwiazdy wieczoru.

Wieczór otworzył twardy, uliczny, mocno osadzony w metalu hardcore Kanadyjczyków z GET THE SHOT i polskiej SCHIZMY.
Jeśli ktoś chciał odpocząć po takim otwarciu, to lepiej był o zmienić lokal, bo sceną zawładnęła załoga z Los Angeles, nie zamierzająca brać jeńców. TERROR w pełni usprawiedliwił swoją nazwę, zasypując

 

publikę agresją wyrażoną w ciężkich ale bardzo sprawnych i konkretnych dźwięków. Nie zabrakło “vogelizmów“, czyli ciekawych przemówień lidera formacji, Scotta Vogela, który w ramach protestu wobec barierek utrudniających stage dive, zaproponował by ludzie zrobili odwrotny stage dive i zeskakiwali za barierek. Zresztą, przykład dla szaleństwa na widowni dawali sami muzycy, spośród których tylko perkusista utrzymywał względnie ustaloną pozycję, choć i Nicka Jetta nosiła energia.
TERROR dał odczuć, że ten wieczór miał być wyjątkową ucztą hardcore’a.

O chwilowy odpoczynek od piekielnych wygibasów zadbał DOG EAT DOG, zabierający publikę na wyluzowaną imprezę w melodyjnych rytmach punka, rapu i saksofonu.
Dali z siebie wszystko czego mogli oczekiwać fani: od słynnej bluzy hokejowej reprezentacj Polski, przez bokserskie motywy poprzedzające „Rocky”, po dedykację utworu „Queens” paniom obecnym na widowni, a nawet znalazła się dedykacja dla… kierowniczki tour busa zespołu i gościnny występ menadżera zespołu na mikrofonie.
Impreza i radość – te słowa najlepiej obejmują koncert DOG EAT DOG, który poziom dobrego samopoczucia wywindował pod sam sufit, z takimi standardami jak „Isms”, „No Fronts” i obowiązkowym „Who’s the King”. No i po prawie dwudziestu latach John Connor mógł zapowiedzieć utwór z nadchodzącej, najnowszej płyty zespołu – wedle oczekiwań, jest melodia i radość grania. Bo taki ten DOG EAT DOG jest – po prostu fajny!

Dużo poważniej zrobiło się przy wejściu gwiazdy wieczoru, załogi z Brooklynu, która budowę nastroju zaczęła już słynnym znakiem, dominującym nad publiką niczym… znak religijny w krwistoczerwonym oświetleniu.
Jaką kondycję przedstawiają Billy Graziadei, Evan Seinfeld, Bobby Hambel i Danny Schuler przy pierwszej od kilkunastu lat reaktywacji oryginalnego składu? Cóż… wiele młodych zespołów chciałoby mieć tyle werwy, co ci weterani!!
Shades of Grey”, „Five Blocks to the Subway”, „How It Is”, „Howard Beach” czy „Victory” i „Punishment” – szlagiery gniewnego grania zabrzmiały na pełnej energii, stosownym gniewie, ale także wyczuwalnej chemii między muzykami, którzy po latach własnych spraw zebrali się w imię tej jednej, zwanej BIOHAZARD. Koncert dedykowany pamięci zmarłego kilka dni wcześniej perkusisty zespołu na pewno napawał dumą zarówno jego pamięć, fanów obecnych na sali, jak i muzyków, którzy ani przez chwilę się nie szczędzili.

Nastąpiły dobre czasy dla fanów hardcore’a w nowojorskim, klasycznym wydaniu – czasy, w których dane jest nam obserwować największe nazwy tego gatunku w pełni sił i energii. CRO-MAGS i BIOHAZARD są wybitnymi przykładami tego stanu rzeczy. Koncerty dają nadzieję również na nowe nagrania, na co bardzo bardzo długo i coraz mniej cierpliwie czekamy.

Qstosz Dawid Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!