Lilla Veneda została zainicjowana i założona w 2009 roku we Wrocławiu (Polska) przez Viriana .
Zespół wziął nazwę od jednej z najsłynniejszych polskich tragedii romantycznych – Lilla Weneda napisanej przez Juliusza Słowackiego.
Virian powiedział: „Szukaliśmy nazwy, która będzie wyjątkowa, ale jednocześnie adekwatna do muzycznej atmosfery. Lilla Weneda to mroczna tragedia osadzona w czasach pogańskich (przedpolskich). Przypomina najlepsze tragedie Williama Szekspira, ale z słowiańskie tło. ”
W 2012 roku Lilla Veneda wydała swój pierwszy album „ Diagnoza ” nagrany w Monroe Sound Studio ( Masachist , Illness ) z Arkadiuszem „Aro” Jabłońskim . Drugi album studyjny zatytułowany został nagrany, zmiksowany i zmasterowany w Impressive-Art Studio ( Asgaard , Odraza , Outre ) pod okiem Przemysława Nowaka jako producenta i wydany przez Via Nocturna ( Hostia , Varmia , Zørormr ). W tym czasie zespół zagrał mnóstwo koncertów z Decapitated , Lost Soul , Percivalem Schuttenbachem , Hate i Virgin Snatch .
Dolnośląski zespół wypuścił już nowy utwór zatytułowany „ Colossi ” z nadchodzącego albumu studyjnego. Zespół po raz kolejny skorzystał z usług Przemysława Nowaka z Impressive-Art Studio . Premiera albumu planowana jest na pierwszy kwartał 2024 roku i ukaże się niezależnie.
Virian o tekstach i nowym albumie: ” Trzon tekstów od czasów demo, potem kontynuacja na debiutanckim albumie to zagadka istnienia. To mieszanka nauki, filozofii i poezji. Na najnowszym LP staramy się zaprezentować najnowsze odkrywa z nauki i nurtów filozoficznych, aby wyjaśnić, kim jako ludzie jesteśmy, skąd pochodzi świat i dokąd jako cywilizacja zmierzamy. Chyba nie jest trudno to zrozumieć, ale zaakceptować. Dlatego nie chcemy kłamać siebie, ale starajmy się być tak dociekliwi i racjonalni, jak to tylko możliwe.Oczywiście zasadą nauki jest ciągłe kwestionowanie tego, co już wiemy, aby osiągnąć postęp.
To jest w naszym DNA, więc bądźcie pewni, że muzycznie i tekstowo zawsze będziemy trochę inni, ale to naturalna ewolucja, a nie rewolucja, ale nigdy nie mów nigdy…”