WaluśKraksaKryzys w “+ piekło + niebo +” rzuca w twarz prawdę, która boli, ale jednocześnie sprawia dziką satysfakcję.
WaluśKraksaKryzys swój trzeci album “+ piekło + niebo +” nagrał na ciężkiej nodze ze świeżością debiutanta. Jego brzmienie mami dojrzałością, chociaż dojrzałe wcale nie jest. Waluś po prostu odchował je tak, jak potrafił najlepiej i puścił w świat, chrzęszczące, kłujące nieprzyjemnymi słowami i gitarowym echem.
“+ piekło + niebo +” dzielą od drugiej płyty WKK “ATAK” równe dwa lata. Taka sama różnica jest między “ATAKIEM” a debiutem artysty, czyli krążkiem “MiłyMłodyCzłowiek”. Działanie WalusiaKraksyKryzys nie motywuje jednak ani rutyna, ani tym bardziej dyscyplina. Drąży go za to trudny czy wręcz niemożliwy do nasycenia głód rozdrapywania ran lub wręcz przeciwnie – oswajania i prób dogłębnego uczłowieczenia tego, co najtrudniejsze.
WaluśKraksaKryzys prędko dostał pełną przepustkę do wywołania zamieszania. Na albumie “+ piekło + niebo +” wbrew anturażowi zawodzących gitar i trzeszczących perkusji, do demolki jednak nie dojdzie. Artysta może i nie wywrócił mainstreamowego stolika. Zrobił coś znacznie lepszego. Nakrył go obrusem swojej stylistyki.
|
|