DOUBLE FEATURE, czyli PODWÓJNA RELACJA: Atomic Rooster & Ruts D.C.

ATOMIC ROOSTER, 16.11.2023  (Warszawa)
Koncert stał od początku pod znakiem zapytania, w związku z poważną nieprzyjemnością, jaką była kradzież całego sprzętu zespołu dzień przed przyjazdem do Warszawy.
Na domiar złego, jeden z oryginalnych muzyków zespołu z lat 70-ych zapowiadany na tą trasę, Pete French, zaniemógł na zdrowiu i zamiast do stolicy Polski poleciał do stolicy Anglii na kurację.
Panowie są jednak w końcu weteranami czasów, gdy nie takie rzeczy się zdarzały na trasach, więc po sprawnej organizacji sprzętu i zastępstwa przybyli nad Wisłę, żeby czarować dźwiękami z pogranicza kosmosu, bajek, psychodeli i prog rocka.
Na czele stanął pozostały muzyk ‘złotej ery’ zespołu, Steve Bolton, którego wspierali muzycy zatrudnieni ledwo kilka lat temu, ale już doskonale tworzący klimat i nastrój na scenie. Zwłaszcza Adrian Gautrey, osadzony za głównym mikrofonem i klawiszami w zastępstwie Pete’a Frencha dał pokaz stylówy i ekspresji godnej koncertów w Woodstock czy Monterey.
Zaprezentowali klasyczny repertuar z “Death Walks Behind You“, “People You Can’t Trust” czy “Tomorrow Night“, zagranymi z klasą ludzi, którzy cieszą się muzyką i nie muszą się z nikim ścigać na gargantuiczne rozmiary kompozycji – po prostu grają i szalej na scenie, tak jak im to się podoba, a publice się udziela!
Na koniec zespół przygotował niespodziankę, definiującą przynależność ATOMIC ROOSTER do sceny przełomu dekad 60 i 70 – ze sceny zabrzmiał genialnie i żywiołowo wykonany “Fire” z repertuaru Arthura Browna, skomponowany przez Vincenta Crane’a, tego samego, który w 1969… założył Atomic Rooster!!
Swego czasu grupa nie zaznała szczęścia w czasach “głównej działalności” – tak się bowiem złożyło, że założyciel Vincent Crane dołączył do szalonego Crazy World of Arthur Brown, zaś drugi “ojciec” Carl Palmer współtworzył słynną grupę Emerson, Lake & Palmer – i właśnie w cieniu sukcesów tych grup ukrył się Atomowy Kogut. Ale dzielnie wytrwali i trwają aż do dzisiaj, wręcz wcale nie robiąc wstydu scenie psychodelicznej czy progrockowej.

RUTS D.C., 20.11.2023 Voodoo (Warszawa)
Zespół reprezentuje zupełnie inne rejony muzyczne od powyższego, wręcz diametralnie. Kiedy ATOMIC ROOSTER, EMERSON LAKE & PALMER czy PINK FLOYD poszukiwali nowych przestrzeni dźwiękowych, The RUTS, SEX PISTOLS, The DAMNED czy The CLASH rzucali wyzwanie zastanemu porządkowi, w tym porządkowi muzycznemu ery hipisów. Jedna, pomimo odmiennego środowiska w przeszłości, oba zespoły łączy zbliżona żywotność i konsekwencja sceniczna.
Po latach przetasowań personalnych, zaburzeń historycznych i ciszy The Ruts powrócili w 2007 jako RUTS D.C., z oryginalnymi muzykami na perkusji i basie – Johnem “Segs” Jenningsem oraz Davem Ruffy i wsparciem odpowiednio wiekowego gitarzysty Leigh Heggarty’ego.
Opis koncertu Ruts D.C. warto rozpocząć od uwagi, że jak na pierwszą falę punk rocka, ich muzyce bliżej do zabarwienia ska/reggae po linii The Clash – i taka też muzyka zdominowała scenę z definicją w postaci “Jaj War” czy “Staring at the Rudeboys“. Z kolei punk-rockowy rodowód przedstawiały “You’re Just A…” czy “In a Rut” czy obowiązkowy sztandar zespołu “Babylon’s Burning” – one hit wonder zespołu i jeden z hymnów punka!
Podobnie do Roostera, panowie z Ruts D.C. rządzą sceną – pomimo wieku albo właśnie dzięki niemu!! Ustalone choreografie czy wymiana instrumentów między gitarzystą i basistą – widać, że na scenie czują się jak u siebie, a styl punk rude boy jest ich skórą właściwą!

Dlaczego te dwie relacje znalazły się w jednym wpisie? Otóż, przeżycie tych koncertów przyniosło zaskakująco zbliżone wnioski, z obu wieczorów płyną te same przewrotne mądrości.
ATOMIC ROOSTER i RUTS D.C. pokazują, że dla rockmana wiek to żaden problem, żeby szaleć na scenie <znaczące spojrzenie w kierunku “za młodych” i “za starych”>
Z drugiej strony, zespoły uważajcie, żeby nie zostać ZBYT POPULARNYMI! Atomic Rooster został przyćmiony przez krajanów z Deep Purple i Emerson Lake & Palmer, a nawet amerykański Hawkwind, z kolei The Ruts nie stanęli w jednym szeregu z Sex Pistols, The Clash czy Police i The Jam. Ale to dzięki temu nie byli zmuszeni do kompromisów z wytwórniami czy oczekiwaniami widowni i mogli grać co i jak lubią – i tak też dzieje się dzisiaj! Nie związani morderczymi kontraktami panowie
Widzowie, wyzwólcie się z klatki przerośniętych oczekiwań – albowiem im mniej założeń nabierzecie, tym milej możecie zostać zaskoczeni. Znając właściwie tylko “Death Walks Behind You” i “Babylon’s Burning” na obu koncertach spędziłem niezwykle przyjemny czas, dzięki poznawaniu czegoś nowego!

Qstosz Dawid Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!