Recenzja Płyty ,Get Rollin’ zespołu NICKELBACK

Spotkanie z zespołem NICKELBACK jawi się pewnym problemem dla poszukiwacza szaleństwa ostrej muzyki. Zespół wyrobił sobie markę nie tak mocnego jak Black Stone Cherry czy Volbeat i nie tak łagodnego jak popowe boysbandy, ale wiszącego między tymi stanami. Kolejny etap tego zawieszenia stylistycznego przypada na rok 2022 i najnowszą płytę pod tytułem Get Rollin’.

Nie powinno się oceniać książki (ani płyty) po okładce, jednak nie wrzuca się bezkarnie ilustracji w stylistyce bliskiej plażowo-pustynno- kapelom stoner rockowym kapelom pokroju Fu Manchu i Truckfighters, więc jako fan pustynno-plażowego rocka musiałem zareagować i posłuchać, co mają do zaproponowania gitarowi wojownicy z prowincji Alberta. Z zadowoleniem donoszę, że pośród licznych nickelowych patentów znalazły się też nuggetsy warte uwagi!

Zaczyna się dobrze – od “San Quentin” atakującego ostrą zwrotką i uspokajającego melodyjnym refrenem. Do pierwszego singla z płyty mam natomiast inny “zarzut”: video obrazujące słoneczną imprezę dla studentów, w większości pięknych dziewczyn, niezbyt koresponduje z tytułową placówką penitencjarną, owianą mocno wątpliwą sławą… Wyczuwam mocny zgrzyt, a może w tekście znajduje się jakiś haczyk, którego nie złapałem…?

Za nami mocne otwarcie płyty, która generalnie miała za cel dotrzeć do studentów zmierzających na gap year. Gwoli wyjaśnienia – „gap year” to roczna przerwa, którą studenci w USA mogą sobie wziąć przed rozpoczęciem studiów, aby “przygotować się mentalnie” do nowego rozdziału z życiu – dość często (albo stereotypowo) oznacza to jeżdżenie po całym świecie i spijanie się do upadłego.

No i Get Rollin’ jest właśnie ścieżką dźwiękową studenckiego życia: są łączące w ostro-luźnym nastroju zadziorne gitary i melodyjne refreny utwory do imprezowania (“San Quentin“, “Skinny Little Missy“), jest miejsce na refren w stylu dopingu dla uczelnianych drużyn sportowych (“Vegas Bomb“) czy sentyment za podróżą od Wybrzeża do Wybrzeża w rytm Krissa Kristofersona i Canned Head (“High Time“).

Oczywiście, że zespół z Kanady nie byłby sobą, gdyby na jego płycie zabrakło łzawej ballady (“Those Days“) czy lekkich piosenek rocka środka (“Tidal Wave“, “Steel Still Rusts“, “Just One More“). Oddzielne wyróżnienie należy się kolejnej balladzie, obarczonej najmniej lotnym hasłem na podryw w tytule – “Does Heaven Even Know You’re Missing?“.

No i tak przepływa ta nowa płyta Nickelback. Niektóre fragmenty podniosą brew fanom głośniejszej ekspresji, za to większość patentów przypomni nam, że to dalej “stary” Nickelback – bojący się zrazić określoną fanbazę zbyt radykalnym rockiem i zbyt szanujący tradycję rocka by rozmyć się w muzyce pop.

Osobiście, dopinguję północnoamerykańską załogę by odważniej przydepnęli gazu i wyruszyli ze studenckiej imprezy do knajpy motocyklowej – skoro Kanada potrafi wstąpić na piłkarskie salony Mistrzostw Świata, to i Nickelback mógłby zaskoczyć!

Dawid Qstosz Odija

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Copyright © 2022 | Strefa Music Art | Realizacja: Studio Graficzne 702

error: Zabezpieczone!!